Reklama

Wojciech Inglot: Zawsze szliśmy pod prąd

Nasze sklepy są już w 44 krajach na 6 kontynentach - mówi Wojciech Inglot. Przemyskiej firmie udało się stworzyć globalną markę kosmetyków

Publikacja: 22.04.2012 10:55

Wojciech Inglot: Zawsze szliśmy pod prąd

Foto: materiały prasowe

Trud­no jest pol­skiej mar­ce ko­sme­tycz­nej za­ist­nieć w świe­cie?

Wojciech Inglot: Na pew­no nie jest ła­two. Przede wszyst­kim dla­te­go, że mu­si­my so­bie ra­dzić z bar­dzo ró­żny­mi i spe­cy­ficz­ny­mi re­gu­la­cja­mi do­ty­czą­cy­mi re­je­stra­cji pro­duk­tów. Ró­żne są nor­my w Eu­ro­pie, w USA czy w Azji, a wie­le kra­jów ma jesz­cze do­dat­ko­we wy­ma­ga­nia. Przed otwar­ciem pierw­sze­go skle­pu w Ku­wej­cie mu­sie­li­śmy tam do­star­czyć trzy ty­sią­ce stron do­ku­men­ta­cji. Ca­łą wa­liz­kę pa­pie­rów.

To w ilu już kra­jach jest obec­na mar­ka In­glot?

W tym mo­men­cie w 44 na sze­ściu kon­ty­nen­tach. Ale to nie ko­niec. My­ślę, że w tym ro­ku do­da­my z sześć, sie­dem ko­lej­nych ryn­ków. A jed­nak przede wszyst­kim bę­dzie­my otwie­rać no­we punk­ty, no­we sa­lo­ny w kra­jach, gdzie już je­ste­śmy. To te­raz bę­dzie naj­wa­żniej­sze.

Nie pro­ściej by­ło­by pod­bi­jać bli­ższe ryn­ki, zwłasz­cza że na Wscho­dzie pol­skie ko­sme­ty­ki przez la­ta mia­ły do­brą mar­kę?

Reklama
Reklama

Tam też je­ste­śmy, ale przede wszyst­kim chce­my za­ist­nieć na ta­kich ryn­kach jak USA, Au­stra­lia czy Azja. To in­ny ro­dzaj wy­zwa­nia. A my za­wsze szli­śmy pod prąd.

Fak­tycz­nie, już wasz mo­del biz­ne­so­wy: wła­sna sieć fir­mo­wych sto­isk i sa­lo­nów za­miast współ­pra­cy z dro­ge­ria­mi i su­per­mar­ke­ta­mi, był pój­ściem pod prąd. Wte­dy dość scep­tycz­nie oce­nia­nym przez bra­nżę...

Jed­nak ten kon­cept mo­no­bran­do­we­go skle­pu lub sto­iska bar­dzo do­brze się spraw­dził. Po­dob­nie jak nasz uni­kal­ny, a dziś tro­chę ko­pio­wa­ny przez naj­więk­sze kon­cer­ny sys­tem fre­edom, w któ­rym klient­ki mo­gą kom­po­no­wać wła­sną pa­le­tę ko­sme­ty­ków.

Pod prąd idzie­cie też z pro­mo­cją, re­klam In­glo­ta nie ma w pi­smach ko­bie­cych ani w te­le­wi­zji, nie pro­mu­ją was gwiaz­dy?

Ale ma­my 200-me­tro­wy bil­l­bo­ard na Ti­mes Squ­are w No­wym Jor­ku, któ­ry kon­ku­ru­je wiel­ko­ścią z ta­bli­ca­mi Co­ca-Co­li i Sam­sun­ga. To jed­na z na­szych naj­dro­ższych re­klam. Co do gwiazd, to na obec­nym eta­pie jesz­cze nie po­trze­bu­je­my ich wspar­cia. Nie chcę jed­nak ka­te­go­rycz­nie twier­dzić, że w przy­szło­ści po nie nie się­gnie­my. Na ra­zie jed­nak na­szą mar­kę wzmac­nia roz­wój fir­mo­wej sie­ci sprze­da­ży i do­sko­na­ła ja­kość na­szych ko­sme­ty­ków. Sko­ro od­no­si­my suk­ce­sy na tak trud­nych ryn­kach, to chy­ba jest to sku­tecz­ny spo­sób.

Wie­le pol­skich firm twier­dzi, że przed eks­pan­sją za gra­ni­cą po­wstrzy­mu­ją je wy­so­kie kosz­ty no i brak zna­jo­mo­ści ryn­ku. Jak so­bie ra­dzi z tym In­glot?

Reklama
Reklama

W wie­lu przy­pad­kach jest to fran­czy­za. Sa­mi otwie­ra­my skle­py naj­czę­ściej w kra­jach an­glo­ję­zycz­nych, gdzie czu­je­my się naj­pew­niej. Oko­ło 75 proc. z pra­wie 150 na­szych skle­pów za gra­ni­cą to sa­lo­ny fran­czy­zo­we – pod na­szym szyl­dem, z na­szy­mi te­ste­ra­mi i me­bla­mi, któ­re sa­mi pro­du­ku­je­my. Dba­my o to, by mieć peł­ną kon­tro­lę nad tym pro­ce­sem, po­cząw­szy od fa­bry­ki, do klien­ta. To chy­ba na­wet tań­szy spo­sób na eks­pan­sję za gra­ni­cą niż współ­pra­ca z dys­try­bu­to­rem. A na pew­no bar­dziej sen­sow­ny. Ow­szem, mo­żna jed­no­ra­zo­wym kon­trak­tem wy­słać za gra­ni­cę kon­te­ner ko­sme­ty­ków, ale cho­dzi prze­cież o to, by sprze­daż sta­le się roz­wi­ja­ła i ro­sła. Na­sza me­to­da po­zwa­la też sku­tecz­nie bu­do­wać mar­kę, któ­ra w bar­dzo ró­żnych kra­jach jest co­raz le­piej roz­po­zna­wa­na i sza­no­wa­na.

Czy kon­cen­tru­jąc się na eks­pan­sji za gra­ni­cą, nie za­nie­dbu­je­cie tro­chę roz­wo­ju w kra­ju?

Nie za­nie­dbu­je­my. Co praw­da za­my­ka­my nie­któ­re słab­sze punk­ty, ale wcho­dzi­my z sa­lo­na­mi do no­wych cen­trów han­dlo­wych. Na­sza fir­mo­wa sieć w kra­ju, gdzie ma­my ok. 170 punk­tów, na­dal jest więk­sza niż ta za gra­ni­cą.

Nie my­ślał pan o przy­spie­sze­niu roz­wo­ju przez fu­zje al­bo prze­ję­cia?

Ma­my ró­żne wa­rian­ty stra­te­gii i ró­żne sce­na­riu­sze na ró­żne cza­sy. Ge­ne­ral­nie prze­ję­cia nas nie in­te­re­su­ją, ale nie wy­klu­czamy stra­te­gicz­nych so­ju­szy. Z tym że ra­czej bę­dą to so­ju­sze niż fu­zje.

Mi­nio­ny rok dla bra­nży ko­sme­tycz­nej w Pol­sce był trud­ny. Jak so­bie po­ra­dzi­li­ście ze słab­szą ko­niunk­tu­rą?

Reklama
Reklama

Rze­czy­wi­ście nie był to ła­twy rok, ale my nad­ro­bi­li­śmy eks­pan­sją za gra­ni­cą. Mo­gę po­wie­dzieć, że uda­ło nam się osią­gnąć dwu­cy­fro­wy wzrost sprze­da­ży i je­ste­śmy fir­mą bez kre­dy­tów.

A kon­kret­nie ile wy­nio­sły przy­cho­dy?

Nie po­da­je­my ich. To przy­wi­lej by­cia pry­wat­ną fir­mą, że wła­ści­ciel nie mu­si ogła­szać jej wy­ni­ków...

Przed kil­ko­ma dnia­mi zo­stał pan pierw­szym lau­re­atem na­gro­dy im. Ja­na Wej­cher­ta w ka­te­go­rii suk­ces. Czu­je się pan czło­wie­kiem suk­ce­su?

Wiem oczy­wi­ście, że w świe­tle tej na­gro­dy mo­że to za­brzmieć fał­szy­wie skrom­nie, ale ni­gdy nie oce­nia­łem sie­bie ja­ko czło­wie­ka suk­ce­su. Ow­szem, ro­bi­my faj­ne rze­czy, ma­my z te­go du­żą fraj­dę. Zaw­sze twier­dzi­łem, że to jest osią­gnię­cie. A suk­ces do­pie­ro przyj­dzie.

Reklama
Reklama

Co by nim by­ło?

Fir­ma trzy ra­zy więk­sza niż obec­nie, wej­ście do kra­jów, w któ­rych nas nie ma.

Na przy­kład ja­kich?

Moje ma­rze­nie to Ja­po­nia i Ko­rea. Na ra­zie otwie­ra­my tam furt­ki. Furt­ką do Ja­po­nii bę­dą w tym ro­ku Ha­wa­je.

—roz­ma­wia­ła Ani­ta Błasz­czak

Reklama
Reklama

CV

Wojciech Inglot jest z wy­kształ­ce­nia in­ży­nierem che­mikiem. Swój ko­sme­tycz­ny biz­nes za­czął od pro­duk­cji la­kie­rów do pa­znok­ci pod ko­niec lat 80. XX wie­ku. Szyb­ko zna­lazł spo­sób, by się wy­różnić od kon­ku­ren­cji, któ­ra za­la­ła pol­ski ry­nek po 1989 r. Po­sta­wił na jak naj­szer­szą ofer­tę – naj­więk­szą na świe­cie ko­lek­cję ko­sme­ty­ków do ma­ki­ja­żu, w któ­rej dziś jest ok. 1600 ko­lo­rów. Tej stra­te­gii nie da­ło się po­łą­czyć z wy­ma­ga­nia­mi dro­ge­rii i su­per­mar­ke­tów, więc jego spół­ka za­czę­ła roz­wi­jać fir­mo­wą sieć sprze­da­ży. A za­raz po­tem za­ję­ła się eks­pan­sją za gra­ni­cą – też przez fir­mo­we skle­py – naj­pierw w Ka­na­dzie, po­tem USA, a dziś już w 44 kra­jach. Osiągnięcia Inglota doceniła Polska Rada Biznesu: został on w tym roku pierwszym laureatem jej Nagrody im. Jana Wejcherta w kategorii sukces.

Biznes
Donald Trump traci cierpliwość. Nowe sankcje na Rosję na horyzoncie
Biznes
Gwarancje dla Ukrainy, AI ACT hamuje rozwój, zwrot Brukseli ws. aut spalinowych
Biznes
Polskie firmy chcą zamrożenia AI Act
Biznes
Nowe technologie nieodłączną częścią biznesu
Biznes
Biznes o cyrkularności – co mówią liderzy zmian
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama