Już prawie co czwarta firma w Polsce twierdzi, że ma coraz większe problemy z regulowaniem zobowiązań przez swych kontrahentów – wynika z najnowszych badań Krajowego Rejestru Długów. Jak jednak podkreśla Andrzej Kulik, pełnomocnik zarządu KRD, wzrost problemów polskich przedsiębiorstw ze spłatą zobowiązań wcale nie wynika z pogorszenia się kondycji gospodarczej firm.
Przyczyny tkwią w psychologii, a konkretnie w obawach o kolejną falę kryzysu i związane z tym problemy z odzyskaniem należności. – Wzrost zatorów płatniczych nie ma uzasadnienia ekonomicznego. Problemem jest kryzys zaufania – twierdzi Andrzej Kulik. Według ekspertów KRD mechanizm jest następujący: firmy obawiają się, że odbiorcy przestaną im płacić, więc same, na wszelki wypadek, nie płacą dostawcom. Problem w tym, że to samo robi ich odbiorca.
W rezultacie wydłuża się łańcuszek nieregulowanych w terminie zobowiązań, a firmy nie mają pieniędzy. Ten problem szczególnie dotkliwie uderza w małe i średnie przedsiębiorstwa, które finansują swą działalność oraz inwestycje pieniędzmi od kontrahentów.
Skutki wzrostu zatorów płatniczych już widać – w najnowszym badaniu KRD do prawie 36 proc. wzrósł odsetek firm, które w wyniku opóźnień w należnościach mają problemy z terminowym regulowaniem własnych zobowiązań.
Jak ograniczać ryzyko problemów z należnościami? – Windykacja zaczyna się już wtedy, gdy klient chce coś od nas kupić. To wtedy trzeba ocenić, czy kontrahent jest bezpieczny – podkreślała Anna Marcinkowska, prawnik z KRD, podczas konferencji „Bezpieczna w Biznesie" skierowanej do menedżerek i właścicielek firm. Jedna z nich, Jolanta Zwolińska, założycielka kosmetycznej Dermiki, podkreślała, że kluczowy jest dobry specjalista od windykacji, który na bieżąco monitoruje płatności. Dzięki tej dbałości, ściągalność należności w Dermice sięgała 94-97 proc.