Kil­ka lat te­mu na ryn­ku obo­wią­zy­wał twar­dy po­dział na hi­per­mar­ke­ty, su­per­mar­ke­ty, dys­kon­ty i ca­łą resz­tę. W mię­dzy­cza­sie wy­od­ręb­ni­ła się jesz­cze gru­pa de­li­ka­te­sów, ofe­ru­ją­cych lep­szy wy­strój wnętrz, wię­cej pro­duk­tów z wy­ższej pół­ki oraz skle­py co­nve­nien­ce, czy­li nie­wiel­kie, otwar­te do póź­na skle­py osie­dlo­we jak np. Żab­ka. Jed­nak kry­zys – naj­pierw z 2008 r., a te­raz je­go ko­lej­na fa­la – więk­szość stra­te­gii wy­wró­cił do gó­ry no­ga­mi. Zresz­tą dla klien­ta i tak bra­nżo­we na­zwy nic nie zna­czy­ły – ka­żdy du­ży sa­mo­ob­słu­go­wy sklep na­zy­wa­ny jest za­zwy­czaj su­per­mar­ke­tem. Jed­nak ró­żni­ce mię­dzy for­ma­ta­mi by­ły istot­ne – dys­kon­ty sprze­da­wa­ły głów­nie ta­nie to­wa­ry pod mar­ka­mi wła­sny­mi. W hi­per­mar­ke­tach ich ofer­ta też by­ła spo­ra, jed­nak w kil­ku ran­gach: od naj­tań­szych, co za tym idzie gor­szej ja­ko­ści, po nie­ustę­pu­ją­ce dro­gim od­po­wied­ni­kom. Do­dat­ko­wo spo­ry wy­bór to­wa­rów ko­ja­rzo­nych z de­li­ka­te­sa­mi, czy­li dro­gich cze­ko­lad, oliw czy owo­ców mo­rza. Gdzieś po­mię­dzy by­ły su­per­mar­ke­ty, jed­nak ich ofer­ta by­ła da­le­ka od dys­kon­tów, któ­re roz­wi­ja­ły się tro­chę na ubo­czu, trak­to­wa­ne przez ry­wa­li za­wsze z lek­kim lek­ce­wa­że­niem.

Ce­na naj­wa­żniej­sza

Kry­zys choć ude­rzył na po­cząt­ku głów­nie w USA i Eu­ro­pę Za­chod­nią, to po­wa­żnie za­nie­po­ko­ił ta­kże fir­my han­dlo­we. Osta­tecz­nie je­go wpływ na na­szą go­spo­dar­kę oka­zał się mniej­szy od pro­gnoz, ale du­żo po­wa­żniej­sze by­ły zmia­ny w po­dej­ściu klien­tów do za­ku­pów. La­ta pro­spe­ri­ty spo­wo­do­wa­ły, że co­raz chęt­niej – na­wet je­śli spo­ra­dycz­nie – Po­la­cy ku­po­wa­li pro­duk­ty co­raz dro­ższe, zwłasz­cza je­śli cho­dzi o sło­dy­cze, ka­wy, her­ba­ty, al­ko­ho­le. Na­gle, gdy zło­ty się osła­bił i wzro­sły choć­by ra­ty kre­dy­tów hi­po­tecz­nych we fran­kach czy eu­ro, za­czę­li skru­pu­lat­nie li­czyć, ile wy­da­ją w skle­pie. Ofia­rą ta­kiego po­dej­ścia pa­dły głów­nie ma­łe skle­py, któ­re, co nie jest za­sko­cze­niem, prze­gry­wa­ły kon­ku­ren­cję naj­wy­ższy­mi na ryn­ku ce­na­mi. Po­zo­sta­łe skle­py cze­ka­ła re­wo­lu­cja. 70 proc. Po­la­ków po­da­je, że naj­wa­żniej­szym kry­te­rium wy­bo­ru na za­ku­pach jest ce­na, ale jed­no­cze­śnie już dla po­nad 50 proc. tyl­ko nie­co mniej wa­żna jest wy­so­ka ja­kość. Han­dlow­com nie po­zo­sta­ło nic in­ne­go jak tyl­ko się do te­go do­sto­so­wać. Dys­kon­ty zry­wa­ły z wi­ze­run­kiem „skle­pów dla bied­nych lu­dzi", jak to okre­ślił je­den z po­li­ty­ków. Trzon ofer­ty po­zo­stał bez zmian – ta­nie pro­duk­ty pod mar­ką wła­sną. Jed­nak ku za­sko­cze­niu i nie­do­wie­rza­niu ryn­ku za­czę­ły wpro­wa­dzać do ofer­ty ta­kże dro­gie wi­na, se­ry, a w Bie­dron­ce po­ja­wi­ły się np. ho­ma­ry. Sko­ro sys­te­ma­tycz­nie ró­żne­go ty­pu pro­duk­ty z wy­ższej pół­ki pojawiają się ta­kże w Li­dlu, naj­wi­docz­niej klien­ci te­go ty­pu skle­pów ta­kże je ku­pu­ją. – Kon­su­men­ci się zmie­nia­ją i sie­ci mu­szą za tym na­dą­żyć. Po­szu­ku­ją znacz­nie czę­ściej niż wcze­śniej to­wa­rów w ni­skich ce­nach. Jed­nak choć for­ma­ty upo­dab­nia­ją się do sie­bie, to jed­nak po­zo­sta­ną fun­da­men­tal­ne ró­żni­ce w ofer­cie – mó­wi Ma­ciej Bart­miń­ski, pre­zes fir­my ba­daw­czej Mar­ket­Si­de. – Dys­kon­ty wpro­wa­dza­jąc tzw. to­wa­ry z wy­ższej pół­ki, sta­ra­ją się do­trzeć do za­mo­żniej­szych kon­su­men­tów. Z ko­lei su­per­mar­ke­ty czy zwłasz­cza de­li­ka­te­sy roz­wi­ja­jąc ofer­tę ta­nich pro­duk­tów wal­czą o utrzy­ma­nie swo­ich klien­tów, ta­kże szu­ka­ją­cych czę­ściej pro­mo­cji – do­da­je.

Luk­sus źle wi­dzia­ny?

Sieć Piotr i Pa­weł za­czę­ła się dy­stan­so­wać od okre­śla­nia jej de­li­ka­te­sa­mi: – Je­ste­śmy po pro­stu su­per­mar­ke­tem, pod­kre­ślał rzecz­nik Bła­żej Pa­tryn. – Wie­le pro­duk­tów z pod­sta­wo­wej ofer­ty jest u nas na­wet tań­szych niż w sie­ciach dys­kon­to­wych – mó­wił z ko­lei Je­rzy Ma­zgaj, pre­zes Al­ma Mar­ket. Ta sieć od okre­śle­nia „de­li­ka­te­sy" się nie odże­gnu­je, ale zmia­ny w po­zio­mie cen na pół­kach jej skle­pów są ewi­dent­ne. Dziś Al­ma kon­ku­ru­je o klien­tów nie tyl­ko z Car­re­fo­urem czy Te­sco, ale rów­nież z Li­dlem czy Bie­dron­ką.

Idą zmia­ny

– Pol­ski ry­nek han­dlo­wy bę­dzie się da­lej roz­wi­jał. Je­go naj­szyb­ciej ro­sną­cy­mi seg­men­ta­mi po­zo­sta­ną dys­kon­ty, su­per­mar­ke­ty oraz tzw. co­nvi­nien­ce – po­da­ją w ra­por­cie ana­li­ty­cy Eu­ro­mo­ni­tor In­ter­na­tio­nal. Obec­ne­go po­zio­mu kon­ku­ren­cji jed­nak wszy­scy nie wy­trzy­ma­ją. Już wi­dać ob­ni­ża­ją­ce się ob­ro­ty w sie­ciach hi­per­mar­ke­tów. – Na dys­kon­ty nie ma moc­nych. Nie wie­my już, co ma­my ro­bić – mó­wi wprost przed­sta­wi­ciel jed­nej z więk­szych sie­ci w kra­ju. Przy­najm­nie­j część sie­ci z ryn­ku mu­si znik­nąć. Wi­dać to po przy­pad­ku Bo­mi, dum­nie okre­śla­ją­ce­go się ­ja­ko de­li­ka­te­sy. Nie­tra­fio­ne lo­ka­li­za­cje oraz klien­ci znie­chę­ce­ni wy­so­ki­mi ce­na­mi, za któ­ry­mi nie szedł wyższy stan­dard, spo­wo­do­wa­ły, że fir­ma ogło­si­ła upa­dłość. Zwy­cza­je kon­su­menc­kie na­dal się zmie­nia­ją. I to praw­do­po­dob­nie szyb­ciej, niż kto­kol­wiek jest w sta­nie prze­wi­dzieć. Za­ska­ku­ją­ca, przy­naj­mniej na po­cząt­ku, no­wa kam­pa­nia re­kla­mo­wa Li­dla z prze­pi­sa­mi na ta­nie i w su­mie do­syć wy­ra­fi­no­wa­ne – jak na pol­skie zwy­cza­je ku­li­nar­ne – da­nia, to pro­sta od­po­wiedź na rzad­sze ja­da­nie w re­stau­ra­cjach. Dzię­ki smart­fo­nom klient mo­że po­rów­ny­wać na za­ku­pach ce­ny z ofer­tą in­nych skle­pów. Skoń­czy­ły się sen­ty­men­ty. Prze­sta­je się li­czyć to, że eks­pe­dient­kę zna­my od lat. Przy­wią­za­nie do kon­kret­nej sie­ci jest nie­wiel­kie – więk­szość z nas ro­bi za­ku­py w kil­ku sie­ciach. Kon­su­men­ci są co­raz bar­dziej wy­bred­ni. Wal­ka o ich gu­sty bę­dzie więc co­raz ostrzej­sza. ?