– Jeśli nie będzie jakiegoś ekonomicznego tsunami, to w ciągu 5–6 lat chcemy mieć ok. 1000 punktów sprzedaży na świecie – wyliczał Wojciech Inglot, prezes firmy Inglot produkującej znane kosmetyki, podczas panelu „Polskie inwestycje zagraniczne – na Wschód czy na Zachód? Czy państwo powinno wspierać ekspansję zagraniczną polskich firm?".
Inglot ma obecnie ok. 160 punktów sprzedaży w 40 krajach (m.in. w USA, Wielkiej Brytanii, Indiach). Na koniec roku ma ich być 200.
Prezes KGHM Herbert Wirth podkreślał, że celem KGHM jest uzyskanie strategicznie dużego dostępu do zasobów miedzi i metali niezależnych. – By zwiększyć swoją efektywność, musimy szukać innych okazji inwestycyjnych niż Polska – mówił Wirth. Pozyskiwanie miedzi w kraju jest drogie, spółka chce obniżać koszty produkcji tak do średniego światowego poziomu. Z kolei metale niezależne (np. molibden) są coraz intensywniej wykorzystywane w nowoczesnej gospodarce.
– Choć polskie firmy mają trochę kapitału, nie może być to główny atut przy ekspansji zagranicznej. Jeśli będziemy konkurować tylko kapitałem, przegramy, przewagi musimy szukać gdzie indziej – radził Dariusz Miduski, prezes Kulczyk Investments. – Dla nas kluczem są lokalni partnerzy. Zdajemy sobie sprawę, że nasze inwestycje obarczone są ryzykiem, ale jesteśmy na to gotowi. Nawet jeśli stracimy, to jest to nauka na przyszłość – dodał.
Prezes PZU Andrzej Klesyk, który prowadził panel, podkreślał, że starania polskich firm dotyczące ekspansji zagranicznej powinny uzyskiwać wsparcie polskiej dyplomacji. Taki ochronny parasol ze strony administracji jest niezbędny – jak zauważył prezes Wirth, szczególnie w krajach Azji i Ameryki Łac.