Co naprawdę zdecydowało o doskonałych wynikach BMW w roku, który dla motoryzacji europejskiej był fatalny?
Decyzje, jakie podjęliśmy w latach 2008-2009. Wtedy, kiedy było naprawdę ciężko zmieniliśmy wygląd naszych aut, sposób w jaki je produkujemy i sprzedajemy, a w najtrudniejszym momencie nie przestaliśmy inwestować. Od tego czasu prowadziliśmy auta w całkiem nowych segmentach — X1, GT z serii 5, następcę całej „5", „7", „1", teraz wjeżdża na rynek nowa „6". W ciągu najbliższych 18 miesięcy zmienimy większość naszej oferty, modele będą zmieniały się znacznie szybciej, niż to było dotychczas. Jednocześnie zaczęliśmy na serio ekspansję na najważniejszych rynkach -, oprócz Europy także w USA i Azji. dzisiaj inwestujemy praktycznie na całym świecie i nie zamierzamy zmieniać tej polityki.
Czyli nie obawia się pan możliwości, że i rynek premium może się załamać?
Przy tym rozmachu jesteśmy naprawdę ostrożni. I trafiliśmy ze strategią w Chinach, Rosji, Indiach i w Turcji gdzie nasza sprzedaż w 2012 wzrosła o 40-60 procent. W USA ten wzrost wynosi 10-15 proc. Ale to prawda w Europie są problemy — jedne rynki rosną, tak jak w Wielkiej Brytanii i w Polsce, ale grecki praktycznie przestał istnieć, trudno jest we Włoszech, czy Hiszpanii, gdzie w ciągu ostatnich 3 lat sprzedaż zmniejszyła się o milion aut rocznie. I nie ma możliwości, żeby w najbliższych latach sytuacja powróciła do dawnych czasów. Właśnie ta globalna obecność odróżnia nas od europejskich producentów aut masowych, którzy jak na razie skazani się na rynek europejski czyli na kryzys.
Dobre wyniki kuszą innych producentów. Czy widzi pan nadchodzącą konkurencję?