Będą to pierwsze od lat nowe okręty zamówione przez MON w polskich stoczniach. Powinny wejść do służby w 2016 roku.
Wiceminister obrony narodowej ds. modernizacji Waldemar Skrzypczak potwierdza, że konstruktorzy sięgną po niemiecką technologię budowania kadłubów ze stali niskomagnetycznej, ale projekt pierwszego trałowca powstanie w kraju. Zajmą się tym, jeszcze w tym roku, w ramach prac badawczo-rozwojowych gdyńskie Centrum Techniki Morskiej i Centrum Techniki Okrętowej. To one mają integrować również wyposażenie przeciwminowych jednostek. Praktycznie wykona go pozostająca upadłości likwidacyjnej gdyńska Stocznia Marynarki Wojennej. Ona też znalazła się w konsorcjum z Shipbuilding.
Planując miliardowe inwestycje MON stawia na gdańską grupę Remontowa, bo to jedna z największych obecnie stoczni w Europie, z dużym biurem konstrukcyjnym i licznymi spółkami produkującymi okrętowe wyposażenie, do tego z pełnym portfelem zamówień. Stoi za nią potencjał dawnej Stoczni Północnej, w której przez dekady projektowano i kontraktowano desantowce, okręty pomocnicze, logistyczne (m.in. ORP „Xawery Czernicki") i patrolowe (również dla sojuszników z NATO). Obecnie Shipbuilding koncentruje się na budowie jednostek obsługujących platformy wiertnicze i specjalistycznych, niestandardowych przebudowach statków.
Widoczna gołym okiem militarna mobilizacja stoczniowych spółek nie dziwi: to efekt zapowiedzi MON, które zamierza wydawać rocznie 900 mln zł na modernizację floty wojennej i budowę nowych okrętów. Tylko w tym roku nakłady na remonty maja sięgnąć 200 mln zł.
Wojskowe inwestycje to szansa dla likwidowanej Stoczni Marynarki Wojennej. Spółka od 2011 roku jest w stanie upadłości, ale wciąż dysponuje potencjałem, który w przyszłości, we współpracy z silniejszym ekonomicznie, dobrze zarządzanym partnerem, może pomóc SMW w utrzymaniu się na powierzchni i w powrocie do zbrojeniowego biznesu.