Krótka lista Ryanaira

Air France, British Airways, EasyJet, Lufthansa i oczywiście Ryanair - to linie, które przetrwają w Europie - uważa prezes irlandzkiego przewoźnika, Michael O'Leary.

Publikacja: 15.08.2013 12:13

Michael O'Leary, szef Ryanair Holdings Plc

Michael O'Leary, szef Ryanair Holdings Plc

Foto: Bloomberg

Reszta linii albo zbankrutuje, albo  weźmie udział w konsolidacji. To nie jest nic nowego, o  dalszej konsolidacji na rynku, wzorem Stanów Zjednoczonych, mówi się od dawna. Nowością jest jednak wymienienie w tym kontekście Ryanaira.

Ale zdaniem O'Leary największy potencjał rynkowy ma jego zdaniem  oczywiście  jego linia .  I nie ukrywa swoich ambicji  dalszego rozwoju i otwarcia połączeń długodystansowych. Jego zdaniem  będzie to możliwe po spełnieniu podstawowych warunków:   Europa i USA muszą podpisać umowę o otwartym niebie, a producenci samolotów  będą w stanie dostarczyć odpowiednie maszyny, co obecnie nie jest możliwe z powodu „zduszenia " Boeinga i Airbusa zamówieniami od przewoźników bliskowschodnich, którzy  atakują wszystkie rynki. Ryanair potrzebowałby na trasy długodystansowe 30-40 Airbusów 330, bądź Boeingow 787. Tyle, że  zamówienia na te maszyny obydwaj producenci przyjmują na bardzo długie terminy.

Ryanair w tej chwili rozważa  dodanie  kolejnych baz do posiadanych 57. i zamierza skoncentrować się na  mniejszych drugo-, a nawet trzeciorzędnych portach. Zresztą lotniska same szukają  tego przewoźnika. O'Leary przyznał, że skontaktowały się z nim już  dwa niemieckie miasta - Dortmund i Kolonia  po tym, jak wycofał się z tych połączeń Air Berlin.  Niemcy obiecują Irlandczykom dopłaty. Tyle, że będzie to bardzo trudne, ponieważ Komisja Europejska zmierza drastycznie ograniczyć możliwości dopłacania przewoźnikom przez samorządy. Ryanair chciałby również latać do większej liczby miast we Włoszech i w Hiszpanii i rozważa otwarcie bazy na londyńskim lotnisku Gatwick, gdzie nadal są wolne sloty (działki czasowe startów i lądowania).

Ryanair w ostatnich czasach miał fatalną prasę. Nie jest to niczym nowym i zazwyczaj linia nie przejmowała się krytyką.Tym razem jednak spiętrzyło się kilka wyraźnie negatywnych wydarzeń - odmowa zwrotu pieniędzy za bilet  pasażerki, która nie dożyła podróży, bo „umarła zbyt wcześnie - 6 tygodni, a nie miesiąc przed planowaną podróżą, wywieranie nacisku na personel pokładowy, aby nie wydawał reszty pasażerom i namawiał do wykupienia zdrapek na loterię. Wreszcie otwarty spór z pilotami, uważającymi, że  oszczędności  na paliwie  są zagrożeniem dla bezpieczeństwa.

Tym razem Ryanair postanowił odpowiedzieć na krytykę. Rodzina zmarłej pasażerki otrzymała równowartość wykupionego biletu, z pokładów wycofano instrukcję „jak nie wydawać reszty" (Keep the Change), firma ostro skrytykowała pilotów zapewniając, że jest to robota nieuczciwej konkurencji. Linia wprowadziła też promocję na koniec lata. Tyle, że znów po swojemu. Trwała  tylko 24 godziny i zakończyła się 12 sierpnia. U schyłku  sezonu można w wiele miejsc polecieć za 100 złotych. W systemie linii znalazło się 100 tys. takich biletów na wrzesień i październik, a lot  (wylot i powrót)  mógł odbyć się  w poniedziałek, wtorek, środę oraz czwartek.  No i oczywisty warunek, że mamy tylko   bagaż podręczny, wydrukowaną kartę pokładową, nie chcemy mieć pierwszeństwa w wejściu na pokład, ani wcześniej nie  wybierzemy miejsca.

Mimo szorstkiego traktowania pasażerów Ryanair ma  ich coraz więcej. Co jest tego powodem? Wcale nie niskie taryfy, które poza promocjami wcale nie są niskie. Ale to, że lata w miejsca, do których nie lata żaden inny przewoźnik, jest niezwykle elastyczny w zamykaniu i otwieraniu połączeń i skuteczny w negocjacjach z lotniskami. To ostatnie może być coraz trudniejsze.

Reszta linii albo zbankrutuje, albo  weźmie udział w konsolidacji. To nie jest nic nowego, o  dalszej konsolidacji na rynku, wzorem Stanów Zjednoczonych, mówi się od dawna. Nowością jest jednak wymienienie w tym kontekście Ryanaira.

Ale zdaniem O'Leary największy potencjał rynkowy ma jego zdaniem  oczywiście  jego linia .  I nie ukrywa swoich ambicji  dalszego rozwoju i otwarcia połączeń długodystansowych. Jego zdaniem  będzie to możliwe po spełnieniu podstawowych warunków:   Europa i USA muszą podpisać umowę o otwartym niebie, a producenci samolotów  będą w stanie dostarczyć odpowiednie maszyny, co obecnie nie jest możliwe z powodu „zduszenia " Boeinga i Airbusa zamówieniami od przewoźników bliskowschodnich, którzy  atakują wszystkie rynki. Ryanair potrzebowałby na trasy długodystansowe 30-40 Airbusów 330, bądź Boeingow 787. Tyle, że  zamówienia na te maszyny obydwaj producenci przyjmują na bardzo długie terminy.

Biznes
Eksport polskiego uzbrojenia ma być prostszy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Znamy najlepszych marketerów 2024! Lista laureatów konkursu Dyrektor Marketingu Roku 2024!