Dla wielu handlowców okres poświątecznych wyprzedaży jest co najmniej tak ważny co czas poprzedzający święta. Ostatni tydzień roku przesądzi, czy spełni się prognoza Krajowej Federacji Sprzedawców Detalicznych (National Retail Federation) o 3,9 proc. wzroście obrotów sklepów w porównaniu z ubiegłym rokiem.
Niektóre poświąteczne oferty pojawiły się na stronach internetowych sprzedawców online już w Boże Narodzenie. Ponieważ w USA nie obchodzi się drugiego dnia Świąt wiele sieci handlowych otworzyło w czwartek swoje sklepy już o 5. lub 6. rano. Klientów próbuje się przyciągnąć różnymi sposobami – od obniżek rzędu 40-50 proc. na znajdujące się w sklepach towary, dodatkowe kupony, oferty "dwa za jeden", po zniżki na benzynę w prowadzonych przez wielkie sklepy stacjach paliw.
Dla wielu Amerykanów świąteczne zakupy zaczynają się dopiero 26 grudnia. Dzieje się tak za sprawą tak zwanych gift cards, czyli przedpłaconych kart sklepowych, dzięki którym konsumenci mogą kupić w określonej sieci handlowej dowolnie wybrane towary. Ten produkt robi w ostatnich latach furorę. Dla sklepów to czysty interes bo prawie połowa osób kupujących z użyciem takiej karty wydaje w sklepie więcej niż wynosiła przedpłacona przez darczyńcę suma. Używając tego produktu konsument ma więc wrażenie, że wydaje "darmowe" pieniądze. Swoje karty emitują wszyscy – zarówno sklep internetowy Apple iTunes, jak i sieć sklepów z materiałami budowlanymi Home Depot. "To bardzo ważny okres czasu dla wszystkich, którzy mają karty sklepowe i chcą sobie kupić to, czego nie dostali na Święta" – mówi Sarah McKinney, rzeczniczka największej amerykańskiej sieci handlowej Wal-Mart.
Obok kolejek przykasach, w sklepach ustawiają się także inne – setki tysięcy konsumentów zwraca w tych dniach niechciane prezenty. Większość sieci handlowych zwraca pieniądze bez zmrużenia oka wierząc, że klienci i tak pozostaną w sklepach, aby kupić sobie spóźnione bożonarodzeniowe prezenty.