Podczas poświęconej górnictwu sesji Europejskiego Kongresu Gospodarczego Heřman został poproszony o diagnozę powodzenia kierowanej przez niego prywatnej spółki. Czeski inwestor kupił dawniej nierentowną i zamkniętą z tego względu kopalnię Silesia od KW w końcu 2010 r. Zainwestował dotąd ok. miliarda złotych - przede wszystkim w sprzęt, nowe technologie i przygotowania do wydobycia. Niedawno uruchomił drugą ścianę wydobywczą. W tym roku zamierza wydobyć 2 mln ton węgla.
Prezes PG Silesia akcentował, że od przeżywających dziś problemy firm wydobywczych, jak Kompania Węglowa, zarządzaną przez niego prywatną spółkę różnią – prócz skali wielkości – m.in. koszty pracy i elastyczny system płac.
„PG Silesia to nie jest modelowa kopalnia. Oczywiście Kompania Węglowa nie sprzedała cztery lata temu swego najlepszego zakładu. To była 100-letnia kopalnia, niedoinwestowana, do zamknięcia. Miała ok. 800 pracowników. Na dziś mamy ok. 1650 pracowników. Daje to średnio ponad 1,1 tys. ton węgla na pracownika. W Kompanii jest ok. 55 tys. pracowników, 35 mln ton węgla – co daje 650 ton węgla na pracownika. To jest jedna różnica" - wymieniał Heřman.
Ocenił, że kluczem w porównaniu spółki z 2-proc. udziałem w polskim rynku węgla, chociażby z Kompanią, jest „brak balastu z historii". „250 mln zł w Kompanii Węglowej tylko na węgiel dla emerytów - to jest szaleństwo. U nas w Silesii tego nie ma, to jest na poziomie kilku milionów złotych, ale nie 250 mln zł na rok. To największa różnica, że te koszty pracy są u nas bardzo elastyczne. Nasz cel to osiągnąć za dwa-trzy lata poniżej 40 proc. kosztów wydobycia" - zadeklarował prezes Silesii.
Uczestniczy piątkowej debaty w Katowicach powtarzali, że w KW obecne koszty wynagrodzeń przekraczają 60 proc. kosztów wydobycia.