Po przegranym w ubiegłym roku przetargu na obsługę wymiaru sprawiedliwości, wartym niemal 0,6 mld zł, Poczta Polska musi szukać oszczędności i poprawy efektywności. Od początku roku zredukowano już zatrudnienie o 4,5 tys. osób. Wczoraj z kolei PP wypowiedziała obowiązujący od ponad trzech lat Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy.
W ciągu pół roku firma planuje zakończyć procedurę wdrażania nowego systemu wynagrodzeń. Jak tłumaczą w PP zmiany to szansa na poprawę jej konkurencyjności. - Poczta Polska od roku działa na uwolnionym rynku, którego największa, tradycyjna część szybko się kurczy z powodu rosnącej popularności korespondencji mailowej. Nie mamy na to wpływu, bo rewolucji w komunikacji nikt nie jest w stanie zatrzymać. Nasza przyszłość zależy od tego, jak bardzo uda nam się umocnić na takich rynkach jak: usługi kurierskie, paczkowe, usługi bankowo-ubezpieczeniowe czy obszar korespondencji cyfrowej – podkreśla Jerzy Jóźkowiak, prezes Poczty Polskiej. – Nasz obecny system wynagradzania jest niedostosowany do dzisiejszych realiów rynkowych. Jesteśmy ostatnią tak dużą firmą, która nie płaci za efekty. To ostatni moment, aby wprowadzić w Poczcie Polskiej rozwiązania systemu wynagrodzeń sprawdzone w innych tak dużych firmach – dodaje.
Zapewnia przy tym, że nie ograniczy budżetu wynagrodzeń. Zmienią się tylko zasady jego dystrybucji (dziś tylko 10 proc. budżetu płac powiązane jest z efektywnością). Jak ustaliliśmy wynagrodzenie zasadnicze będzie inaczej skonstruowane. Pracownikom, którzy mają dodatek stażowy, zostanie on obniżony o 30 proc., ponadto zamierzamy zlikwidować dodatek funkcyjny.
Pracownikom PP nie podoba się jednak zmiana. Chcą pilnie wypracować wspólny front, by powstrzymać zarząd.Piotr Górzny, zastępca przewodniczącego Wolnego Związku Zawodowego Pracowników PP, który jest w sporze zbiorowym z pracodawcą na tle płacowym podkreśla, że organizacja nie była stroną wypowiedzianego układu.
– Uważaliśmy jego zapisy za szkodliwe dla pracowników. Teraz Poczta wycofuje się z niekorzystnych ustaleń, by wprowadzić jeszcze gorsze - twierdzi Górzny. Według niego teraz stosunki związków z zarządem jeszcze się zaognią. Nie chce mówić jednak o strajku. - Priorytetem jest spotkanie związków i opracowanie wspólnych kroków - dodaje.