Koncern przeznaczył na ten cel, w tym odszkodowania 400 mln dolarów. Ale ta kwota może wzrosnąć do 600 mln. — O tym, ile ostatecznie zapłacimy zdecyduje nasz prawnik, Kenneth Feinberg.My nie wyznaczamy żadnych limitów — mówił wiceprezes ds. finansowych GM, Chuck Stevens.
Chodzi o możliwość wystąpienia defektów zapłonu, które- jak dowiedziono i uznał to Feinberg — stały się bezpośrednią przyczyną 21 przypadków śmiertelnych oraz trwałego kalectwa. Ten defekt może spowodować odcięcie dopływu prądu w jadącym aucie, blokuje poduszki powietrzne, układ kierowniczy i hamulce.
Takie podejście do inżynieryjnej porażki, kiedy zarząd otwarcie informował o problemach nie zaszkodziło wizerunkowi General Motors. Nowa prezes, Mary Barra kilkakrotnie sama występowała w Kongresie informując o podejściu swojego koncernu do rozwiązania problemu. W Kongresie była obrażana i wyśmiewana. Ale otwartość, z jaką prezentowała problemy i plany ich rozwiązania spowodowały, że ostatni piątek Standard&Poor's przywrócił koncernowi rating inwestycyjny na poziomie BBB minus głównie motywując to wyraźną poprawą wyników w Europie wskazując na coraz lepsze wyniki Opla. Analitycy S&P argumentowali również, że GM dzięki poważnemu podejściu do akcji przywoławczej nie stracił zaufania konsumentów i w jej wyniku nie ucierpiała sprzedaż aut. — Reputacja pozostała nienaruszona — powiedział Nishit Madlani, analityk S&P. Rok wcześniej rating dla GM podwyższył Moody's do Baa3.
Mniej zaufania od konsumentów mają do GM inwestorzy. Akcje koncernu staniały w tym roku o 20 proc. mimo wzrostu indeksu S&P 500 o 6,4 proc. Krytykowano opieszałość koncernu w czasach poprzednich zarządów w zorganizowaniu akcji przywoławczej, która powinna rozpocząć się w poprzednich latach. Dopiero właśnie Mary Barra, która objęła stanowisko prezesa w styczniu 2014 roku doprowadziła do całościowego rozwiązania problemu. — Teraz zajmiemy się naszymi przychodami - mówiła komentując decyzję S&P.