Wenezuelczycy wystają godzinami w kolejkach do sklepów i wściekają się na cwaniaków, którzy załatwiają sobie różne towary, aby sprzedać je z zyskiem na czarnym rynku albo w sąsiedniej Kolumbii. Prezydent Nicolas Maduro zapowiedział kampanię walki z „bachaqueros" — nowymi przedstawicielami nieformalnej gospodarki, zajmującymi się handlem i przemytem żywności. Nazwa pochodzi od miasta Bachaquero w granicznym stanie Zulia. Przejęte towary sprzedają w centralnych dzielnicach Maracaibo albo przemycają do Malcao w Kolumbii. Maduro uważa, że należy pobierać odciski palców dla ograniczenia zakupów poza dozwolone ilości.

- Wszelkie inicjatywy i starania mające zapewnić zaopatrzenie Wenezuelczykom są legalne — stwierdził Luis Manuel De Llano, wiceprezes sieci Farmatodo, ale nie dodał, czy program pilotażowy pobierania tych odcisków od klientów został uruchomiony dobrowolnie czy na polecenie rządu. Prezydent wywierał nacisk na tę sieć i na prywatne sklepy detaliczne, aby zapewniły sobie dobre zaopatrzenie, zmniejszyły kolejki i zaczęły walkę z przemytem w wojnie gospodarczej wypowiedzianej władzom przez biznesmenów bez skrupułów.

Krytycy władz i wielu ekonomistów odpowiadają, że przyczyna wszystkich braków i niedoborów w tym kraju OPEC jest polityka kontroli walutowej i subwencje, uprzedzają, że pobieranie odcisków palców niczego nie rozwiąże.

Zmęczeni obywatele

Sprzedawcy w państwowych supermarketach żądają już od klientów pokazywania dowodów tożsamości, niektóre sprawdzają odciski palców, więc Wenezuelczycy są coraz bardziej zmęczeni. — To katastrofa, czuję się jak więzień ze sprawdzaniem wszędzie odcisków palców — stwierdziła Andreina Salveria (23 lata) po wyjściu z córeczką z apteki Farmatodo we wschodniej eleganckiej dzielnicy Caracas, narzekając, że właśnie skończyły się jednorazowe pieluchy. Za nią długa kolejka ludzi, głównie po cenny proszek do prania. Do podobnych sytuacji dochodzi w wielu z 167 aptek tej sieci.

Niektórzy mają jednak nadzieję, że nowe przepisy złagodzą braki w sklepach, które pogłębiły się w stolicy w tym roku. W reszcie kraju jest jeszcze gorzej, zwłaszcza w strefach granicznych, gdzie kwitnie przemyt. — Tego nie powinno być, ale branie tych odcisków zmniejszy przemyt — uważa 48-letni kierowca Wilfredo Vargas, któremu udało się kupić dwa worki proszku do prania. Żałuje, że głosował kiedyś na Hugo Chaveza, teraz jest przeciwnikiem jego następcy, Maduro. Obawia się też, że kontrola odcisków palców może skłonić władze do ograniczenia swobód obywatelskich.