Jesteśmy na zebraniu pod drzewem w wiosce gdzieś w zachodniej Kenii. Tom Opiyo, handlowiec w kenijskiej firmie M-Kopa Solar, nawet na chwilę nie przestaje mówić. – Firmy energetyczne w każdej chwili mogą pozostawić cię w ciemnościach. Z M-Kopa nigdy się to wam nie zdarzy – tłumaczy 15 potencjalnym klientom. – Jeśli zdecydujesz się kupować prąd od firmy energetycznej, będziesz jej płacił do końca swoich dni. Ale jeśli wybierzesz prąd od M-Kopa, energia na zawsze będzie twoja – zachęca.

M-Kopa, założona przez Anglika Nicka Hughesa i Kanadyjczyka Jesse Moore'a, szacuje, że 80 proc. jej klientów żyje za mniej niż 2 dol. dziennie. Trzy czwarte z nich utrzymuje się z niewielkich poletek, reszta robi jakieś drobne interesy. Wydatki na energię stanowią znaczącą pozycję w ich budżecie, a wielu żyje na terenach w ogóle pozbawionych elektryczności, korzystając z drogich generatorów na ropę.

System M-Kopa obejmuje panel słoneczny, dwie żarówki LED, latarkę, ładowane radio (na akumulatorki) i adaptery do ładowania np. telefonów komórkowych. Zestaw ma dwa lata gwarancji, a dołączony akumulator powinien przetrwać przynajmniej cztery lata.

Całość kosztuje jednak 200 dol. Dlatego kluczowa innowacja („Kopa" w języku suahili znaczy „pożyczka") dotyczy metody, dzięki której sprzęt staje się dostępny dla biedaków. Każdy sprzedany system to jednocześnie kredyt 165 dol. Nabywcy płacą z góry tylko 35 dol., a potem przez rok każdego dnia spłacają 45 centów. Każdy zestaw ma urządzenie kontrolne z kartą SIM, która ma połączenie z centralą firmy w Nairobi. Gdy klient dokona płatności przez swoją komórkę, karta SIM w zestawie wysyła sygnał aktywujący baterię, która zasila panel słoneczny.

Cały reportaż w lutowym numerze: