Na tym nie koniec, narodowy operator wyprzedaje bowiem swoje nieruchomości. Na licytację trafiły właśnie m.in. grunty na warszawskiej Woli (wyceniane na ponad 120 mln zł), w Katowicach czy Bydgoszczy. Wkrótce ma być też ogłoszony przetarg na działki w ścisłym centrum stolicy (na ul. Chmielnej i Towarowej), których wartość zdecydowanie przebije 200 mln zł.
Opinia dla "Rzeczpospolitej"
Mateusz Chołodecki, kierownik Laboratorium Rynku Pocztowego, Centrum Studiów Antymonopolowych i Regulacyjnych UW
Pocztę można uratować i niekoniecznie jedynym ratunkiem jest jej podział (na tę opcję zdecydował się niedawno rząd Czech i podobne plany ma rodzimy resort aktywów państwowych – red.). Jeżeli brać pod uwagę różne możliwe scenariusze, to akurat ten czeski rozpatrywałbym jako ostatni. Wdrożono go w sytuacji grożącej niewypłacalnością czeskiej poczty, a nie jako zaplanowane i przemyślane rozwiązanie. To plan ratunkowy, a nie rozwoju.
Wolałbym poszukać scenariuszy zbliżonych do tych, jakie zastosowano w przypadku niemieckiej Deutsche Post czy francuskiej La Poste. W ich wypadku zrealizowano plany, które miały zwiększać przychody. PP ma możliwości, by zarabiać i generować zyski. Można wydzielić operatora kurierskiego z Poczty, ale nie należy się go pozbywać. Sprzedaż najlepszych aktywów to błąd. Mam na myśli też Bank Pocztowy. Np. poczta francuska wydzieliła i zainwestowała w usługi bankowe, które stały się bardzo zyskowne. Na podobny ruch zdecydowała się też poczta w Austrii.
Dziś jednym z największych problemów PP są związki zawodowe – to nowotwór Poczty. Spółka jest do uratowania, ma perspektywę, by zarabiać, i to nie tylko na rynku pocztowym, bo przecież ma usługi ochroniarskie i bankowe. To uzdrowienie jest realne, a pokazuje to przykład PKP, które udało się zreformować, czy LOT, który po restrukturyzacji wyszedł na prostą. Potrzeba jednak wizji i menedżerów, którzy ją zrealizują.
Z danych PP wynika, że w latach 2019–2022 zysk ze sprzedaży aktywów trwałych, w tym nieruchomości, sięgnął 443 mln zł. W br. proces pozbywania się gruntów ewidentnie przyspieszył. – Pocztę obowiązuje zasada efektywnego zarządzania majątkiem, dlatego sprzedaje działki, które nie są już wykorzystywane biznesowo. Utrzymanie niepotrzebnych nieruchomości generuje koszt – argumentują w biurze prasowym PP.
Faktem jest, iż Poczta Polska szaleńczo szuka pieniędzy i to nie tylko po to, by realizować ambitne inwestycje. Potrzebuje funduszy na bieżącą działalność, przede wszystkim na wynagrodzenia. Eksperci oceniają, że firma, która 2022 r. zakończyła ze stratą blisko 6 mln zł, a – wedle nieoficjalnych informacji – w br. już wielokrotnie przebiła ów ujemny wynik, wyda w br. na ustawowe podniesienie pracownikom płacy minimalnej kilkaset milionów złotych.
Na tym pewnie PP nie poprzestanie. Kolejne związki zawodowe w spółce zgłaszają się bowiem po podwyżki (rzędu 800–1000 zł miesięcznie na etat) i stawiają ultimatum, grożąc nawet strajkiem. Tysiące pracowników zirytował też fakt, że kadra zarządcza w tak trudnej sytuacji, w jakiej znajduje się firma, wypłaca sobie premie. – Całkowicie niezrozumiała jest decyzja o wypłacie premii rocznej kadrze menedżerskiej za wynik finansowy osiągnięty w 2022 r. W 2020 r. prezes Przemysław Sypniewski nie wypłacił menedżerom premii, chociaż wynik netto był na plusie – wspomina Leszek Michoński, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników PP „Wschód”.