Ołowiane kable ciążą na notowaniach akcji operatorów telekomunikacyjnych w Stanach Zjednoczonych. W Polsce też jest jeszcze infrastruktura zawierająca niebezpieczny dla zdrowia pierwiastek. Wiemy jak dużo i co się z nią dzieje.
„Dziedzictwo” Ma Bell
21 proc. od początku roku, a przez ostatnich 30 dni 6 proc. straciły na wartości akcje AT&T, największego w Stanach Zjednoczonych operatora telekomunikacyjnego świadczącego usługi przewodowe. Verizon w tym samym czasie stracił odpowiednio na wartości 16 i 6 proc. Dziennik „The Wall Street Journal” uważa, że ma w tych spadkach swój udział. 9 lipca opublikował wyniki szeroko zakrojonego śledztwa, z którego wynika, że w Stanach Zjednoczonych jest nadal infrastruktura kablowa z elementami ołowiu, pierwiastka szkodliwego dla zdrowia.
Zlokalizowano ją w różnych miejscach, w tym na dnie zbiorników wodnych i w pobliżu domostw. Dziennik rozmawiał z naukowcami, ekspertami, rodzinami zatrutych i lekarzami oraz przedstawił zalecenia dla osób, które natkną się na tego typu instalacje.
Notowania telekomów spadły najsilniej w poniedziałek 17 lipca, gdy na materiał zareagowali finansiści. „WSJ” cytował m.in. Michaela Rollinsa z Citigroup, który obniżył wyceny AT&T i Frontier, pisząc, że ten temat „z dużym prawdopodobieństwem będzie ciążył akcjom i wycenom przynajmniej przez kilka miesięcy, a potencjalnie dłużej”. Nie chodzi tylko o złą prasę, ale również o możliwe roszczenia i działania legislatorów.