Grupa Azoty kolejny miesiąc z rzędu odnotowuje spadki produkcji. W kwietniu wytworzyła zaledwie 176 tys. ton nawozów azotowych i 30 tys. ton nawozów wieloskładnikowych. W ujęciu rok do roku to spadki odpowiednio o 44 i 63 proc. Jedynie produkcja nawozów specjalistycznych nieco wzrosła. Tych koncern nie wytwarza jednak zbyt wiele. Znacznie słabiej było też w biznesach chemii, gdzie grupa wytworzyła 48 tys. ton mocznika (spadek o 66 proc.), i tworzyw sztucznych (produkcja poliamidu zmalała o 33 proc.).

Mocno pracę ograniczyły giełdowe spółki zależne od Azotów. W Zakładach Azotowych „Puławy”, poza nawozami azotowymi i mocznikiem, spadła produkcja kaprolaktamu (do zera). Z kolei w Zakładach Chemicznych „Police”, oprócz nawozów wieloskładnikowych i mocznika, istotnie zmalała ilość wytworzonego amoniaku (o 56 proc.). Koncern tradycyjnie już tłumaczy, że jego produkcja dostosowywana jest do bieżącej sytuacji podażowo-popytowej na europejskim rynku.

W tym kontekście trzeba mieć jednak na uwadze, że konkurencyjność szeroko rozumianego przemysłu chemicznego na Starym Kontynencie istotnie spada, co jest konsekwencją zaostrzającej się polityki klimatycznej realizowanej w UE. Inne państwa tak rygorystycznie do niej nie podchodzą, a to pozwala im ograniczać koszty. Azoty prawdopodobnie przegrywają też rywalizację z innymi firmami posiadającymi zakłady na terenie Wspólnoty. To z kolei wynik braku dostępu do tanich surowców, zwłaszcza gazu ziemnego, oraz słabego popytu w Polsce i polityki rolnej rządu.

Azotom wkrótce wygasa umowa, dzięki której miały zapewnione stabilne dostawy błękitnego paliwa z grupy Orlen. Obecnie prowadzą rozmowy dotyczące zawarcia kolejnego kontraktu. Jak przekonuje prezes Azotów, Orlen to jedyny realny dostawca gazu dla przemysłu w Polsce. Brak odpowiedniej konkurencji powoduje, że nawozowy koncern jest skazany na tę współpracę. W efekcie możliwości wynegocjowania atrakcyjnych cen gazu są mniejsze niż w sytuacji, gdyby miał wybór. Sytuacja Azotów jest też trudna ze względu na słaby popyt na nawozy w Polsce. To z kolei konsekwencja niestabilnej sytuacji na krajowym rynku zbóż (m.in. duże zapasy i niekontrolowany import). Gdyby tego było mało, w roku wyborczym trudno sobie wyobrazić, aby Azoty mogły w pełni rynkowo reagować na pojawiające się problemy.