W połowie maja br. minął czas na złożenie wniosków na 11 lokalizacji dla kolejnych morskich farm wiatrowych (offshore) na Bałtyku. Ocena 132 wniosków potrwa kilka miesięcy. Konstrukcja oceny kandydatów budzi jednak pytania o konkurencyjność.

Branża uważa, że ułatwienia dla państwowych graczy mogą mieć negatywne skutki dla powstania farm. Przyjęte w ub. roku przez resort infrastruktury rozporządzenie o tzw. postępowaniu rozstrzygającym i ujęte tam kryteria zdecydują, którzy inwestorzy dostaną pozwolenia. Na tej podstawie można wskazać faworytów wyścigu po kolejne pozwolenia lokalizacyjne. Wnioski jako pierwsze złożyły PKN Orlen i PGE i to one wydają się faworytami.

Rząd, projektując dwa lata temu ustawę ramową o morskiej energetyce wiatrowej, korzystał z doświadczeń brytyjskich jako modelowego rynku, który rozwija się obecnie najszybciej w Europie. Nie widać tego już w rozporządzeniach Ministerstwa Infrastruktury. Firmy mogą wykazać się doświadczeniem na terenie UE lub państwa członkowskiego Europejskiego Porozumienia o Wolnym Handlu (EFTA). Oznacza to, że firmy zagraniczne rozwijające offshore w Wielkiej Brytanii, będącej już poza UE, nie będą mogły przedstawić swoich doświadczeń z tego rynku i mogą tracić cenne punkty. Już w ubiegłym roku firmy zagraniczne zgłaszały, że wyłączenie doświadczeń ze Zjednoczonego Królestwa stoi w sprzeczności z postanowieniami umowy o handlu i współpracy między UE i Europejską Wspólnotą Energii Atomowej z jednej strony, a Zjednoczonym Królestwem Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej z drugiej. To tylko jeden z wielu zarzutów wobec tego rozporządzenia.

Na to samo ryzyko wskazywał rok temu także Konrad Szymański, minister do spraw UE. Od początku sprawie tej przyglądała się też KE. Badanie trwa. – KE nadal ocenia zgodność polskich przepisów z prawem UE, w szczególności z dyrektywą ws. OZE. KE przeprowadziła kilka rozmów z polskimi władzami w tej sprawie i pozostaje w stałym kontakcie – mówi nam rzecznik KE. Konkretów brak.

Jeśli Bruksela stwierdzi naruszenie, może podjąć stosowne działania jako strażnik traktatów. Może to jednak stać się już po przyznaniu pozwoleń. Firmy o pozwach sądowych nie chcą mówić głośno, ale takie ryzyko istnieje. Branża przekonuje, że jest jeszcze czas na zmiany w rozporządzeniu przed planowaną procedurą wyboru.