We wtorek zjawiła się w Warszawie delegacja udziałowców Nord Stream 2, aby przekonywać Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, że budowa na dnie Bałtyku gazociągu z Rosji do Niemiec nie spowoduje ograniczenia konkurencji w naszym kraju i regionie. W jej skład wchodzili przedstawiciele wszystkich firm tworzących konsorcjum powołane do uruchomienia nowego połączenia.
Byli to jednak przedstawiciele niższego szczebla. Mieli się spotkać z reprezentantami UOKiK w ramach konsultacji prowadzonych w związku z ciągle trwającym tzw. postępowaniem koncentracyjnym w tej sprawie. Do chwili zamknięcia tego wydania „Rzeczpospolitej" nie udało się nam uzyskać informacji, czy do spotkania faktycznie doszło i co konkretnie było jego przedmiotem.
Małgorzata Cieloch, rzecznik prasowy UOKiK, podała, że w trwającym postępowaniu urząd będzie udzielał informacji dotyczących jedynie kluczowych spraw. – Na jego etapach informujemy wyłącznie o takich czynnościach, jak: wszczęcie, przejście do kolejnej fazy lub wydanie zastrzeżeń czy wydanie decyzji kończącej. W tym przypadku jest identycznie – stwierdziła Cieloch.
Przyjazd delegacji Nord Stream 2 wywołał obawy niektórych decydentów w Polsce, że jego celem może być wywarcie presji na UOKiK zmierzającej do zmiękczenia stanowiska urzędu w sprawie budowy bałtyckiej rury. Ten pod koniec lipca przedstawił do tego projektu swoje zastrzeżenia. – Z ustaleń urzędu wynika, że koncentracja może doprowadzić do ograniczenia konkurencji. W tej chwili Gazprom posiada pozycję dominującą w dostawach gazu do Polski, a transakcja mogłaby doprowadzić do dalszego wzmocnienia siły negocjacyjnej spółki wobec odbiorców w naszym kraju – poinformowało wówczas biuro prasowe UOKiK.
Budowa Nord Stream 2, gazociągu, którego roczne zdolności przesyłowe mają wynieść 55 mld m sześc., od początku budzi duże kontrowersje. Przeciwna jej powstaniu jest większość krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Szczególnie aktywna w zgłaszaniu zastrzeżeń jest Polska, a także kraje bałtyckie.