Tekst pochodzi z czerwcowego wydania Magazynu Sukces.
Ważne negocjacje. Prezes dużej firmy wchodzi do pokoju zdecydowanym krokiem i pewnym ruchem ściska rękę kontrahenta, o mało nie robiąc mu siniaków. Dyrektor pionu agencji rządowej już wie, że negocjacje ma w kieszeni. Druga strona mocnym uściskiem okazała słabość, a nie – jak chciała – wyjątkową pewność siebie. – Panuje przekonanie, że męski uścisk dłoni powinien być silny. Ale gdy ktoś czuje się ze swoją męskością niepewnie i chce to zatuszować, gruchocząc komuś kości, by podkreślić „ja tu jestem samcem", wypada karykaturalnie. Poza tym ktoś mądrzejszy i bardziej doświadczony weźmie takie zachowanie za przejaw słabości – mówi Przemysław Staroń, psycholog z Uniwersytetu SWPS i trener rozwoju osobistego Centrum Rozwoju Jump. Dodaje, że człowiek znający swoją wartość nie zastanawia się nad sposobem podawania dłoni, jego siłą, liczbą potrząśnięć. Co nie znaczy, że nie powinien. Bo od przywitania zależy często powodzenie negocjacji, wielkiej transakcji czy operacji politycznej. Na ten z pozoru błahy temat napisano tysiące prac naukowych z psychologii i neuropsychologii, a trenerzy biznesu, autoprezentacji i wykładowcy w szkołach służb specjalnych poświęcają mu osobne bloki zajęć.
Nasz przodek jaskiniowiec
– Dłoń powinno się podać prosto, układając ją w kształcie litery L z kciukiem skierowanym w stronę osoby, z którą się witamy. Uścisk ma być zdecydowany, ale niezbyt mocny. Jeżeli potrząsamy, to nie więcej niż trzy razy. I koniecznie zachowujemy kontakt wzrokowy, z lekkim uśmiechem oraz twarzą i ciałem zwróconym do rozmówcy – radzi płk Maciej Karczyński, były rzecznik Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Komendy Stołecznej Policji, w przeszłości policjant operacyjny szczecińskiego Centralnego Biura Śledczego i antyterrorysta. – Ten pierwszy kontakt ma fundamentalne znaczenie, bo może już nie być drugiego. Dlatego tak ważne jest, by wyjść na osobę otwartą i pewną siebie – dodaje. I przyznaje, że uścisk dłoni liczył się również w jego pracy operacyjnej. – Bandyci z zasady nie podają dłoni policjantowi. Ja to szanowałem, ale starałem się ich zaskoczyć szybkim wysunięciem ręki. Jeśli bandyta odruchowo podał dłoń i się ze mną przywitał, wiedziałem, że sukces służbowy mam w kieszeni.
Potwierdzają to badania dr Sandy i Florina Dolcosów z University of Illinois, którzy w 2012 r. wykazali, że spotkania rozpoczęte uściskiem dłoni częściej miały pozytywny rezultat i przebieg niż te, których uczestnicy witali się wyłącznie w sposób werbalny. A osoby, które na powitanie wyciągały dłoń, postrzegane były pozytywniej niż te, które rezygnowały z kontaktu fizycznego. Według Florina Dolcosa, podając dłoń, pokazujemy, że mamy czyste intencje. I to w sposób najbardziej dosłowny. Nasi jaskiniowi przodkowie upewniali się w ten sposób, że przeciwnik nie ukrywa w ręce narzędzia, którym może zrobić krzywdę. – Podając dłoń, otwieramy się na drugą osobę, ale na bezpieczną odległość łokcia. Od rozmowy, dalszego kontaktu zależy, czy pozwolimy tej osobie zbliżyć się bardziej – tłumaczy Przemysław Staroń.
Wyczuć przeciwnika
Uścisk dłoni zaspokaja też inną podstawową potrzebę – dotykania. – To najbardziej podstawowy ze zmysłów, będący jedynym mostem łączącym nas ze światem na początku życia, gdy jako noworodki, jeszcze nie widząc i dobrze nie słysząc, za jego pomocą odbieramy bodźce. Podobnie jest w sytuacjach, gdy od świata i racjonalnych argumentów izolują nas silne emocje. Wtedy, aby odzyskać kontakt z otoczeniem, wystarczy, że ktoś nas pogłaszcze lub przytuli. Tylko tyle i aż tyle – tłumaczy psycholog Przemysław Staroń. I dodaje, że haptyka, zajmująca się stosowaniem dotyku, jest ważną częścią komunikacji niewerbalnej. A amerykańscy naukowcy zauważają, że wiąże się z kolejnym ważnym dla nas zmysłem – węchu. Uścisk dłoni pozwala wyczuć przeciwnika. I to w sensie dosłownym. Badanie przeprowadzone w 2015 r. przez naukowców z izraelskiego Weizmann Institute of Science pokazało, że po powitaniu wielu badanych instynktownie przykładało dłonie do nosa i je wąchało. To pozwoliło wysnuć tezę, że homo sapiens nie różni się aż tak bardzo od reszty ssaków – gryzoni i psów, które wykorzystują węch do komunikacji społecznej.