Świadczy o tym chociażby ICO, czyli Initial Coin Offering. Jest to rodzaj crowdfundingu w świecie cyfrowych walut, gdzie młode firmy pozyskują kapitał przez emisję cyfrowych żetonów. Dzięki ICO startupy mogą bez udziału pośredników i zbędnych formalności pozyskiwać sześciocyfrowe kwoty nawet w kilka minut. System bazuje bowiem na technologii blockchain, jest więc rozproszony i nie ma międzynarodowych barier, wynikających z regulacji prawnych. Przykładem skuteczności ICO jest polska firma Golem, zajmująca się dostarczaniem mocy obliczeniowej, która w ubiegłym roku w pół godziny pozyskała 8,6 mln dol. Rekordzista – firma Tezos, pozyskała aż 232 mln dol. W ciągu ostatnich 12 miesięcy przeprowadzono blisko 120 ICO, a w kalendarzu nadchodzących jest przeszło 40 ofert. W porównaniu z tegorocznymi debiutami na GPW i NewConnect te liczby są imponujące.
Niskie wymogi wejścia na rynek ICO i brak regulacji sprawiają, że dochodzi niestety do oszustw, kradzieży i powstawania piramid finansowych. Głośno było ostatnio m.in. o sprawie CoinDash, gdy tuż przed rozpoczęciem sprzedaży tokenów w ramach ICO haker podmienił adres, na który dokonywane miały być wpłaty i pieniądze „popłynęły" nie tam, gdzie powinny. Inwestując na tym rynku, trzeba się liczyć z podwyższonym ryzykiem.