Rząd Chińskiej Republiki Ludowej bardzo ostro reaguje na wszelkie sugestie, że w prowincji Sinciang (Xinijang) łamane są prawa człowieka i organizowane obozy dla Ujgurów, mniejszości etnicznej w ChRL, która w tej prowincji stanowi większość. Muzułmańscy Ujgurowie, jak donosiło w grudniu BBC, mają być zamykani w obozach koncentracyjnych i zmuszani do niewolniczej pracy np. przy zbiorach bawełny. Pekin stanowczo zaprzecza tym doniesieniom nazywając je kłamstwami i udowadniając, że jeżeli nawet istnieją obozy, to Ujgurowie trafiają do nich dobrowolnie.

Na doniesienia o tym, co niektóre państwa na świecie, w tym Holandia, otwarcie nazywają „ludobójstwem”, zareagowały niektóre międzynarodowe marki. Rezygnację z bawełny pochodzącej z prowincji Sinciang zapowiadały choćby H&M czy Nike. W odpowiedzi młodzieżówka Chińskiej Partii Komunistycznej rozpętała kampanię na rzecz bojkotu marek, które „kłamią” w sprawie Ujgurów. Efektem kampanii jest zniknięcie H&M z chińskiego internetu.

Kolejnym efektem jest zrywanie przez chińskich celebrytów lukratywnych kontraktów z zachodnimi koncernami. Celebryci, powołując się na narodowe pobudki, rezygnują ze współpracy z H&M, Nike, Adidasem, Pumą czy marką Calvin Klein. Skala tego, być może nawet spontanicznego, działania celebrytów była taka, że chiński showbiznes już ochrzcił 25 marca mianem „dnia zrywania kontraktów”. Z umów zrezygnowali np. niezwykle popularna w Chinach aktorka Mi Yang czy piosenkarz Wang Yibo. Kontrakty zerwali nie tylko obywatele ChRL, ale także piosenkarz z Hongkongu Eason Chan czy młoda wiolonczelistka i aktorka z Tajwanu Ouyang Nana. Bojkot zachodnich marek, jak zauważyło CNN, poparła też etniczna Ujgurka Dilarba Dilmurat.

Mocne poparcie wyrażają liczni, mniej znani w Chinach celebryci, którzy napędzają poparcie dla polityki Pekinu w Sinciangu i propagują w cenzurowanych chińskich mediach społecznościowych hashtag „Popieram bawełnę z Sinciang”.

Do niedawna chińscy celebryci próbowali trzymać się z dala od polityki. Jednak najwyraźniej nie jest to już możliwe, przynajmniej w niektórych sprawach. Podobnie ma się sprawa z międzynarodowymi koncernami działającymi na coraz bardziej lukratywnym chińskim rynku – od dawna próbowały one dostosować się do wymagań chińskich władz i unikały kontrowersyjnych tematów. Jednak w obecnej sytuacji są pod mocnym naciskiem ze strony obrońców praw człowieka i ich ostrożne, bardzo delikatne deklaracje dotyczące chińskiej polityki wyraźnie nie spodobały się w Pekinie.