Reklama

Czy mamy do czynienia ze startupową bańką

O pieniądze na innowacyjny biznes w Polsce nigdy nie było tak łatwo – rekordowe kwoty płyną do młodych spółek, których wyceny są wręcz surrealistyczne. Eksperci ostrzegają przed krachem.

Publikacja: 17.01.2022 21:00

Czy mamy do czynienia ze startupową bańką

Foto: Shutterstock

O startupowej bańce mówi się już za oceanem. Według najnowszych danych PitchBook inwestorzy w USA w raczkujące dopiero firmy, a więc te w fazie zalążkowej (seed) i na wczesnym etapie rozwoju (early stage), wpompowali w 2021 roku aż 93 mld dol. A to trzy razy więcej niż jeszcze pięć lat temu. O skali boomu może świadczyć też fakt, że średnia wycena takich młodych, innowacyjnych spółek skoczyła w 2021 r. z 16 do 26 mln dol. Magazyn „Wired" pisze, że jeszcze nigdy fundusze venture capital nie były tak hojne jak dziś. W sumie na całym świecie do startupów trafiło w 2021 r. rekordowe 621 mld dol., czyli ponad dwa razy więcej niż w poprzednim, też rekordowym, 2020 r. – wyliczają analitycy CB Insights.

Niektórzy eksperci przekonują, że to już bańka. I że wciąż rośnie. Micah Rosenbloom, partner w Founder Collective, twierdzi, że toczy się gra na emocjach związanych z projektami, które mają zdefiniować technologiczną przyszłość świata na kolejną dekadę. – Chodzi m.in. o kryptowaluty, tokeny NFT czy biotechnologię. Wiele z tych pomysłów jest tak nowych, że zrozumienie ich prawdziwej wartości może być trudne – tłumaczy na łamach „Wired". I zastanawia się, czy inwestycja w te projekty nie upodabnia się do gry w kasynie.

Przepalanie kapitału

Eksperci ostrzegają, że jak globalna bańka pęknie, powtórzy się historia kryzysu „dotcomów" (bańka internetowa z 2000 r.). Charlie Munger, wieloletni partner biznesowy słynnego inwestora Warrena Buffetta, przekonuje, że niektóre segmenty rynków finansowych są bardzo przewartościowane. – Obecne otoczenie rynkowe jest jeszcze bardziej szalone niż okres bańki internetowej z końca lat 90., który poprzedzał załamanie – ostrzega finansista, cytowany przez agencję Bloomberga.

A krach możliwy jest też w Polsce. Przedstawiciele funduszy VC mówią, że na rynku jeszcze nigdy nie było tak dużo pieniędzy i to tak łatwo dostępnych. Nieoficjalnie przyznają, że pojawiła się gigantyczna przestrzeń do nadużyć, co też część startupów stara się wykorzystać. W konsekwencji wyceny spółek niejednokrotnie mocno odstają od ich realnej wartości.

Reklama
Reklama

Czy może dojść do pęknięcia bańki? Daniel Świątkowski, prezes grupy Hexe Capital, wskazuje, że jesteśmy przed drugim przesileniem rynkowym w obszarze pozyskiwania przez startupy pieniędzy na rozwój. – Pierwsze przesilenie, a jednocześnie weryfikacja, nastąpiło w momencie zamykania się programów Bridge Alfa. Na palcach jednej ręki można policzyć startupy, które przeszły do kolejnych etapów i dalej się rozwijają – twierdzi.

Jego zdaniem drugie przesilenie zobaczymy już nawet w ciągu najbliższego roku.

– Na rynku jest bardzo dużo środków z NCBR i PFR rozdysponowanych do spółek, które powstały cztery–pięć lat temu. Z jednej strony bez tych środków wiele firm nie miałoby szans w ogóle powstać. Z drugiej strony powoduje to duże „przepalanie" niekomercyjnego kapitału w relatywnie krótkim czasie, bez możliwości sprawdzenia opcji komercjalizacji produktu na wczesnym etapie – kontynuuje Daniel Świątkowski.

Jak zaznacza, na rynku obserwuje kilka spółek mających około 2 mln zł przychodu, ale wycenianych modelem, który uwzględnia potencjał na 80–100 mln zł, przy założeniu, że w następnych latach urosną pięciokrotnie. – Tymczasem takie wzrosty przychodów to, nie tylko w Polsce, ale i w Europie, pojedyncze przypadki – przekonuje nasz rozmówca.

Zauważa jednocześnie, że na rynku – w polskich i europejskich VC – po pandemii jest dużo kapitału. – W ostatnich dwóch latach znacznie obniżył się próg jego pozyskania. W kolejnych dwóch latach nastąpi weryfikacja obecnych wycen, bo te momentami są wręcz horrendalne. Będą one musiały spotkać się w końcu z realnymi przychodami – dodaje prezes Hexe Capital.

Czytaj więcej

Chlebowiec zamiast mięsa. Carrefour inwestuje w polskie startupy
Reklama
Reklama

Powodu do obaw brak?

Część ekspertów z branży jednak uspokaja. Maciej Kraus, partner w funduszu Movens Growth Equity, podkreśla, że polski rynek VC dynamicznie się rozwija, ale jednak wciąż jest w początkowej fazie rozwoju. – Jego skala ma się nijak do skali w USA czy czołowych krajach UE. Rozwój ekosystemu innowacji nad Wisłą jest wspierany kapitałem publiczno-prywatnym i należy się cieszyć, że tego kapitału jest coraz więcej. Podobnie jak z tego, że wyceny startupów rosną – wyjaśnia.

Przekonuje, że nie ma obaw o bańkę. - Chyba że nadejdzie ogólnogospodarczy krach. Dziś, patrząc na to, ile można w Stanach Zjednoczonych dostać od inwestorów na „piękne oczy", widać, że są to kwoty o rząd wyższe niż te w naszym kraju – argumentuje Kraus. – Warto pamiętać też, że z założenia inwestycje VC nie są oparte na fundamentalnych założeniach, nie liczymy współczynników cena/zysk czy mnożnika EBITDA – tłumaczy.

Z kolei Tomasz Snażyk, prezes Fundacji Startup Poland, mówi stanowczo, że nie mamy do czynienia z bańką. Choć według niego faktycznie pozyskanie środków, szczególnie tych publiczno-prywatnych, jest dosyć proste, to w praktyce jednak trzeba spełniać odpowiednie warunki: mieć dobry zespół i wyjątkowy pomysł na biznes. A – jak podkreśla – fundusze, szukając projektów, w które mogłyby zainwestować, najbardziej narzekają właśnie na te elementy.

– Dlatego jeżeli znajduje się jakiś podmiot, który ma mocny zespół, dobry pomysł i jest w stanie dowieźć zakładane cele, to rzeczywiście może zyskać bardzo duże waluacje. Jednak takich projektów jest mało. A wyceny powiększają się także ze względu na to, co dzieje się na innych rynkach – tłumaczy Tomasz Snażyk.

Szymon Janiak partner zarządzający, fundusz Czysta3.vc

W Polsce mamy częściowo do czynienia ze startupową bańką. To skutek znacznie zwiększonego dostępu do kapitału o charakterze publiczno-prywatnym. Przez całą dekadę, startupom nie było tak łatwo dostać pieniędzy, jak dziś, bo nigdy nie było ich tak dużo. W efekcie wyceny rosną, co jest często zupełnie nieuzasadnione. Zdarza się, że zespół przychodzi z prezentacją w Power Point, wyceniając się na 40–50 mln zł, co nie ma żadnego fundamentu. Tego typu wyceny są osiągalne, jednak muszą być do tego solidne przesłanki. W Polsce wkrótce rynek VC się załamie i po kilkuletniej zwyżce dojdzie do wyrównania i pewnej standaryzacji – niemniej jednak może to być bardzo zdrowe orzeźwienie.

Materiał Promocyjny
System Arche dostępny też dla drobnych inwestorów. Wystarczy 10 tys. zł
Biznes
Nadchodzi Europejski Kongres Gospodarczy 2026. Dialog w centrum uwagi
Biznes
Szybka decyzja Londynu. Aktywa z lodówki trafią na Ukrainę
Biznes
„Lex Huawei” po pierwszym czytaniu w Sejmie. Są wyniki głosowania
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Biznes
Elektryfikacja flot do 2030? Australia odcina młodych od social mediów
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama