W kwestii poprawy jawności i przejrzystości finansów samorządów pozostaje jeszcze wiele do zrobienia. Taki jest główny wniosek raportu „Efektywność zarządzania długiem w samorządach” (pod tym samym tytułem odbyła się debata, której współorganizatorem była „Rz”), przygotowanego w ramach programu „Sprawne państwo” Ernst & Young.
Jego autorzy skonstruowali 12 standardów (patrz ramka), których spełnienie ma pomóc w dobrym zarządzaniu zadłużeniem. Jednak większość gmin i miast ich nie wypełnia. Z badań wynika, że zaledwie co drugi samorząd dysponuje planami finansowymi i inwestycyjnymi dłuższymi niż trzyletnie, a niemal 2/3 z nich opracowuje plany tylko w jednym wariancie. Tylko jeden samorząd na trzy ma politykę zarządzania długiem, a zaledwie jeden na dziesięć utworzył jednostkę lub stanowisko ds. zarządzania długiem, zdobył rating (ocena wiarygodności kredytowej) czy opracował formalny program relacji z inwestorami. Praktycznie żaden samorząd – z jednym wyjątkiem – nie korzystał z jakichkolwiek instrumentów pochodnych w celu ograniczenia ryzyka związanego z zaciąganiem długu.
– Największa liczba ocen bardzo dobrych dotyczy miast na prawach powiatów. Nieco słabiej wypadły gminy miejskie, a jeszcze gorzej wiejskie – mówi autor raportu dr Michał Bitner z Uniwersytetu Warszawskiego. Z czego to wynika? Z niedoskonałości regulacji prawnych.
– Nie do końca jest jasne, co gminy w obszarze zarządzania długiem mogą, a czego nie mogą robić. Regulator niepotrzebnie wspiera też miękkie formy finansowania. Trudno zrozumieć, dlaczego wciąż istnieją np. dotacje celowe na dofinansowanie kosztów realizacji inwestycji komunalnych, w sytuacji gdy olbrzymie pieniądze na podobne cele są do wzięcia z Unii – mówi.
Do tego nie sprzyjała struktura rynku związana z nadpłynnością sektora bankowego. – Jedna czy dwie instytucje finansowe narzucały większości samorządów sposób i warunki zaciągania długu – uważa Bitner.