Polska energetyka potrzebuje dziesiątek miliardów złotych na inwestycje. Skarb Państwa chce, aby zdobyły kapitał dzięki prywatyzacji przez giełdę. Dopiero, gdy to źródło okaże się niewystarczające, pojawią się zagraniczni inwestorzy.
Dyskusja o prywatyzacji energetyki i wydatkach na inwestycje zdominowała tegoroczny kongres PowerPol w Kazimierzu Dolnym, która zakończyła się w piątek. Polska energetyka wymaga modernizacji nie tylko ze względów ekologicznych (mniejsze limity C02), ale też dlatego, że krajowa infrastruktura jest przestarzała. Szacuje się, że aż 45 proc. aktywów wytwórczych ma ponad 30 lat. Największa w kraju Polska Grupa Energetyczna chce przeznaczyć na wydatki inwestycyjne 40 mld zł w ciągu 5 lat, a druga – Tauron – 30 mld zł do 2020 roku. Nawet gdańska Energa, która ma tylko niewielką elektrownię w Ostrołęce, będzie musiała inwestować w wytwarzanie prądu po kilkaset milionów złotych rocznie.
Sposobem na zdobycie pieniędzy ma być giełda. Ministerstwo Skarbu – jak przyznał wiceminister Jan Bury – zdaje sobie sprawę, że to może nie wystarczyć i planuje też w tzw. drugim etapie prywatyzacji sprzedać część udziałów w największych holdingach inwestorom zagranicznym.
Inną koncepcję ma szef czeskiego koncernu CEZ Vladimir Cerny, który zaproponował, by skarb od razu wpuścił zagranicznych inwestorów do grupy Turon i gdańskiej Energi. – Inwestorzy najlepiej zadbają o inwestycje – przekonywał.
Tego zdania nie podziela ekspert Władysław Mielczarski. – Polskie firmy ani ich zarządy nie są gorsze od zagranicznych. Poza tym żaden z inwestorów zagranicznych, choć sprzedaliśmy im już 25 proc. wytwarzania, nie wybudował dotąd nowego bloku energetycznego – mówił Mielczarski.Minister Bury zapowiedział też zmienę polityki dywidendowej w energetyce. Właśnie ze względu na inwestycje skarb chce, by zyski pozostały w firmach. Redakcja „Rzeczpospolitej” objęła medialny patronat nad kongresem PowerPol.