W ramach trwających od marca ubiegłego roku międzyrządowych polsko-rosyjskich negocjacji gazowych uzgodniono nowe warunki zwiększonych dostaw surowca i kilka innych kwestii. Ale treść uzgodnień wywołuje wiele kontrowersji.
Polska spełniła wiele rosyjskich oczekiwań w kwestiach gazowych. Ale nie może zrezygnować z 80 mln dol., czyli kwoty zaległych należności Gazpromu wobec EuRoPol Gazu za tranzyt rosyjskiego surowca przez nasz kraj. Rosyjski koncern kategorycznie odmawia zapłaty i przez to właśnie porozumienie pozostaje na papierze.
Te negocjacje są dla Polski trudne, bo to nasz kraj potrzebuje dodatkowego gazu, a Rosja to jedyny partner do rozmów. Polscy negocjatorzy występują więc w roli petenta, co Rosjanie skrupulatnie wykorzystują. W efekcie mamy formalnie wynegocjowane najważniejsze warunki porozumienia, ale obowiązuje ciągle stary kontrakt i o zwiększeniu dostaw nie ma mowy. To, że od stycznia płynie dodatkowy surowiec, to tylko „dobra wola” Rosjan. Ale nie wiadomo, jak długo potrwa, a na dodatek to nie wystarczy, bo w związku z mrozami i wysokim zapotrzebowaniem import powinien być jeszcze większy – przynajmniej o 20 proc.
W przyszłym tygodniu grozi więc ograniczenie dostaw dla przemysłu, a minister gospodarki zastanawia się, czy już trzeba sięgnąć po rezerwy strategiczne, których też nie jest wiele.
[srodtytul]Kontrowersyjna umowa[/srodtytul]