Według informacji „Rz” Turkish Airlines jest jednym z potencjalnych inwestorów branżowych, którzy wyrazili zainteresowanie wstępną ofertą prywatyzacyjną Ministerstwa Skarbu Państwa. Turkish Airlines to dzisiaj najszybciej rozwijająca się linia lotnicza w Europie. Także jedna z najbardziej dochodowych – pod koniec roku jej zapasy gotówki wynosiły 1,9 mld dolarów. To także jedyny przewoźnik, który w najtrudniejszym dla lotnictwa roku 2009 zanotował dwucyfrowy przyrost liczby pasażerów. Co prawda pomaga mu w tym fakt, że rynek turecki jest praktycznie zamknięty dla konkurencji, ale największy przyrost Turkish zanotował na trasach długodystansowych – do Chin, Stanów Zjednoczonych i Afryki.
W ubiegłym roku Turcy próbowali przejąć Austrian Airlines, co pozwoliłoby im utworzyć swoje centrum przesiadkowe w Wiedniu. Ubiegli ich jednak Niemcy z Lufthansy. Prezes Turkisha Temel Kotil nie ukrywał, że nadal będzie szukał partnerów. – Wielkim błędem było przyjęcia Turkish Airlines do Star Alliance – mówił wówczas „Rz” prezes jednej z europejskich linii lotniczych. – Oni będą się tutaj rozpychać, aż wreszcie coś uda się im kupić – mówił.
Do partnerstwa LOT z Turkishem sceptycznie nastawiony jest Adrian Furgalski, ekspert Zespołu Doradców TOR. – To kolejny egzotyczny pomysł, tak jak przedtem próba namówienia dubajskich Emirates, aby kupiły LOT – mówi. – Trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałoby takie joint venture i ile akcji Turkisha miałoby zostać wymienione na akcje LOT. Niedawno razem z ekspertem rynku lotniczego prof. Włodzimierzem Rydzkowskim próbowaliśmy wycenić LOT i wyszło nam, że jest to nie więcej niż połowa embraera 175, które ma dzisiaj polski przewoźnik – mówi Furgalski.
Innego zdania jest austriacki analityk europejskiego rynku lotniczego Kurt Hofmann. – Turkish Airlines cały czas rozgląda się po Europie, aby wzmocnić tutaj swoją obecność. Były prezes Turkisha powiedział kiedyś, że kupno małej linii na Bałkanach – Air Bosnia, to test, czy jest w stanie zaistnieć na rynku lotniczych przejęć – mówi „Rz”.
Turkish zyskałby na współpracy z LOT, umacniając swoją pozycję w Europie Środkowej. To z kolei pomogłoby w osiągnięciu celu, jaki postawił sobie prezes przewoźnika, który chce się stać czwartą co do wielkości europejską linią po Lufthansie, British Airways i Air France.
– Turkish nie oszczędza na inwestycjach w swój wizerunek, chce być postrzegany jako marka globalna. I zapewne rzeczywiście tak się stanie – dodaje Hofmann. Jego zdaniem LOT, który na własnym rynku konkuruje z bardzo silnymi przewoźnikami, również przyda się silny partner z kraju, gdzie rynek kwitnie. – Nie mówiąc już o tym, że wzrosłaby liczba pasażerów nie tylko z Turcji do Europy Środkowej i Wschodniej przez Warszawę, ale również i z Bliskiego Wschodu oraz Afryki.