Kamień węgielny pod Bałtycką Elektrownię Atomową (BEA) wkopał w ziemię 60 km na północ od granicy z Polską (osada Krasnoje Sieło pod miasteczkiem Niemen) wicepremier Siergiej Iwanow i prezes państwowego koncernu Rosatom Siergiej Kirienko.
Elektrownia o mocy 2300 MW jest priorytetem inwestycyjnym Kremla. Pierwszy blok energetyczny ma zacząć pracę w 2016 r. Drugi – dwa lata później. Rosjanie chcą sprzedawać prąd sąsiedniej Litwie, stąd położenie inwestycji – 10 km od litewskiej granicy i granicznej rzeki Niemen. Nie wykluczają sprzedaży energii Polsce, bo uważają, że Polacy własnej elektrowni szybko nie zbudują.
[wyimek]5 mld euro ma kosztować budowa Bałtyckiej Elektrowni Atomowej w Rosji[/wyimek]
– Rejon kaliningradzki ma deficyt prądu podobnie jak jego sąsiedzi. Planujemy eksportować energię, co jest szczególnie aktualne po zamknięciu z początkiem roku elektrowni Ignalina na Litwie – zapowiedział Kirienko. – Nie mamy żadnych problemów z finansowaniem tej inwestycji – dodał.
W tym roku koncern dostanie od rządu na energetykę jądrową prawie 2 mld dol. Po raz pierwszy w historii Rosjanie dopuszczą do tej skali inwestycji zagranicznych inwestorów. Zaoferują im do 49 proc. w kapitale elektrowni lub długoletnie kontrakty na dostawy prądu. – Zainteresowanie inwestorów zagranicznych jest bardzo duże. Zgłaszają się do nas firmy z Europy, szczególnie z Niemiec – wyjaśnia szef Rosatomu.