Wrocław przygotowuje się do ostatecznej rozgrywki o siedzibę Europejskiego Instytutu Innowacji i Technologii. Liczy, że dzięki temu stworzy tysiące miejsc pracy dla wykwalifikowanych pracowników.
– Dużo się teraz mówi o lobbystach. Ale takiego lobbingu, jaki prowadził Wrocław, już dawno nie doświadczyłem – żartował wczoraj Jorgo Chatimarkakis, niemiecki eurodeputowany. On sam wprost popiera kandydaturę Strasburga. Ale Wrocław ma szanse, jeśli powiedzie się akcja promocyjna prezydenta Rafała Dutkiewicza i zabiegi dyplomatyczne polskiego rządu. Wczoraj lobbowali oni na rzecz Wrocławia w Parlamencie Europejskim w Brukseli.
– Jeszcze w tym miesiącu będę rozmawiać o polskiej kandydaturze w Londynie, Sofii, Pradze i Bratysławie – mówi Maria Orłowska, wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego. Nieoficjalnie wiadomo, że Wrocław ma poparcie Szwecji, Danii i krajów bałtyckich. Wiadomo już, że najpoważniejsi konkurenci to Budapeszt oraz Wiedeń. Ten ostatni zwiększył swoje szanse, decydując w tym tygodniu o stworzeniu aliansu z Bratysławą.
Stawka jest duża. Zdaniem Dutkiewicza korzyści gospodarcze mogą być gigantyczne. Zostaną one ujawnione za kilka dni, podczas prezentacji raportu Deloitte. Prezydent Wrocławia liczy, że renoma EIT przyciągnie do miasta nowych inwestorów, którzy stworzą tysiące miejsc pracy dla wykwalifikowanego personelu. – Rozmawiałem właśnie z firmą amerykańską, która myśli o lokowaniu u nas produkcji, jeśli powstanie EIT – mówił Dutkiewicz. Konkretnych nazw i liczb nie chciał jednak podać.
O siedzibie głównej zadecydują politycy, stąd tak ważna akcja promocyjna i rozmowy w stolicach państw członkowskich. Decyzja w tej sprawie może zapaść już w czerwcu. Potem Rada Zarządzająca wybierze w drodze konkursu oferty na tzw. KIC (wyspecjalizowane ośrodki badawcze). Inicjatywa ma kosztować 2 – 3 mld euro. Pieniądze będą pochodzić z budżetu UE, poszczególnych państw i od biznesu.