W ostatnich miesiącach latać przestały m.in. Maxjet i Eos. Pod koniec maja zawieszono obrót akcjami Silverjet.
Największe problemy mają przewoźnicy obsługujący trasy transatlantyckie. Na nich właśnie latały maszyny brytyjskich przewoźników – Maxjet i Eos. Silverjet obsługiwał trasy Londyn – Nowy Jork i Londyn – Dubaj. Powodem kłopotów linii jest to, że nie otrzymała obiecanego wsparcia finansowego ze strony arabskich inwestorów. Problemy nie ominęły pozostałych przewoźników, którzy utrzymują się na rynku. Akcje Ryanair staniały od początku roku o ok. 30 proc., a easyJet o ok. 45 proc. Za papiery Ryanairu trzeba zapłacić ok 2,85 funta, a easyJet – 3,95 funta.Problemy ma też Centralwings należący do LOT. By z nich wyjść, m.in. zrezygnował z większości tras i zapowiedział rozwój połączeń czarterowych.
Branża lotnicza ten rok ma zakończyć stratą co najmniej 2,3 mld dol. Będzie ona nawet o 4 mld wyższa, jeżeli do końca roku cena baryłki ropy będzie średnio wynosić 135 dol. Jak jeszcze kilka miesięcy temu szacowało Międzynarodowe Stowarzyszenie Przewoźników Lotniczych (IATA), 2008 r. dla branży miał zakończyć się zyskiem w wysokości 5 mld dol. Każdy dolar, o jaki wzrasta cena baryłki ropy, podnosi łączne koszty wszystkich linii lotniczych aż o 1,6 mld dol.
Przewoźnicy robią, co mogą, by utrzymać się na rynku. Zaczęli od szukania oszczędności.
– Naszą odpowiedzią na wzrost cen paliw jest jeszcze większa kontrola kosztów firmy – mówi Natasa Kazmer, dyrektor ds. komunikacji Wizz Air. EasyJet dąży do redukcji zużycia paliwa o 3 proc. w skali roku, kadra kierownicza na razie nie ma co myśleć o podwyżkach – jej pensje zostały zamrożone. Przewoźnik chce też wymienić swoją flotę – na taką, która zużywa mniej paliwa. Michael O’Leary, szef Ryanairu, zapowiedział zamrożenie pensji swojej i 36 menedżerów.