Rygorystyczne zasady przekraczania wschodniej granicy po wejściu Polski do strefy Schengen (21 grudnia 2007 r.) odebrały klientów sklepom i bazarom w najbiedniejszych regionach kraju. – Czas zwijać interes – narzekają nadbużańscy kupcy.
Burmistrz przygranicznego Terespola Jacek Danieluk codziennie widzi w witrynach sklepików nowe ogłoszenia. Kupcy zaczynają się pakować i próbują pospiesznie pozbyć się interesu. Siedmiotysięczne miasto żyło niemal wyłącznie z handlu. Na Białorusinów z trzystutysięcznego Brześcia czekało pięćdziesiąt sklepów z podstawowymi towarami spożywczymi, sprzętem gospodarstwa domowego i elektroniką.
– Białorusini nie przyjeżdżają, więc handel siada. Oceniamy, że do miejskiej kasy wpadnie tylko piąta część tego, co planowaliśmy – mówi Danieluk.
Komenda Główna Straży Granicznej potwierdza drastyczny spadek przyjazdów wschodnich sąsiadów do Polski począwszy od wejścia w życie zasad układu z Schengen. W I półroczu odprawiono o ponad 40 proc. mniej podróżnych z Białorusi, prawie 39 proc. mniej Rosjan niż w analogicznym okresie rok wcześniej. W tym samym czasie ubyło także prawie 20 proc. gości z Ukrainy.
– Ludzi nie stać na wizy za 60 euro, a po tamtej stronie polskie konsulaty wyjątkowo rygorystycznie prześwietlają podróżnych – tłumaczy Dariusz Trybuchowicz, wójt Sławatycz w województwie lubelskim.