Dla pasażerów drugiej co do wielkości linii lotniczej w Europie protest oznacza poważne komplikacje w podróżach. Czasami wręcz niemożliwość ich odbycia.

Claudia Lange, rzeczniczka Lufthansy, nie była w stanie wczoraj podać, ile lotów zostanie odwołanych. – Jesteśmy przygotowani na najgorsze – dodała. – Będziemy się starali wykonać tak dużo lotów, jak to tylko będzie możliwe. Tylko w ubiegłym tygodniu linia musiała odwołać 1000 rejsów. Podczas poprzedniego strajku Lufthansa podpisała umowę z liniami kolejowymi Deutsche Bahn, które honorowały bilety lotnicze. W szczycie sezonu urlopowego, bo dziś właśnie wylatuje na wakacje „cała Europa”, nawet doskonale zorganizowani Niemcy mogą mieć kłopoty z opanowaniem chaosu.

Przedstawiciele niemieckiego przewoźnika, uważanego za najbardziej solidnego w Europie i za jedną z najlepszych linii lotniczych na świecie, zapowiadają, że zrobią wszystko, aby zminimalizować niedogodności ich klientom. Radzą podróżnym, aby pojawili się na lotniskach wcześniej lub spróbowali online zmienić rezerwację, aby możliwe było dotarcie do miejsca przeznaczenia z jak najmniejszym opóźnieniem. Najłatwiej będzie to zrobić w ramach połączeń linii partnerskich sojuszu Star Alliance, do którego należy Lufthansa, a także m.in. LOT, Austrian Airlines, Swiss i 17 innych przewoźników ze wszystkich kontynentów.

Organizatorem strajku jest związek zawodowy ver.di, który domaga się dla ponad 52 tys. pracowników przewoźnika 9,8-proc podwyżki płac. Zarząd Lufthansy oferuje 6,8 proc., które jednak miałoby być rozłożone od dzisiaj do lutego 2010 roku z jednorazowym dodatkowym bonusem. – Lufthansa jest jedną z najbardziej dochodowych linii lotniczych na świecie – podkreślał wczoraj Erhard Ott, przewodniczący ver.di. I nie ukrywał, że nadal oczekuje od zarządu nowej, zdecydowanie lepszej oferty.