Lotos, który jest drugim po Orlenie producentem paliwa w Polsce, kupił od norweskiej firmy Noreco 20 proc. udziałów w licencji poszukiwawczej na Morzu Północnym.
W zamian grupa zgodziła się sfinansować ponad połowę kosztów badań sejsmicznych. Ich całkowita wysokość zależeć będzie od liczby próbnych odwiertów, z których jeden kosztuje 10 mln dol. Dopiero po ich wykonaniu okaże się, czy i jak duże są zasoby ropy na terenie objętym licencją. Prawdopodobieństwo złóż jest bardzo duże, na co wskazują dotychczas wykonane badania geologiczne.
Nawet gdyby odwierty nie przyniosły efektu, to Lotos nie straci pieniędzy, bo rząd norweski zwróci prawie 80 proc. wydatkowanej kwoty. Prezes Lotosu Paweł Olechnowicz jest jednak optymistą – teren objęty koncesją sąsiaduje ze złożem Yme, w którym Lotos niedawno nabył za 52,5 mln dol. 10-proc. pakiet udziałów. Jednak eksploatacja tego złoża ruszy dopiero w przyszłym roku, a firma zyska tylko ok. 900 tys. ton i to w ciągu kilku lat. To niewiele, biorąc pod uwagę potrzeby rafinerii w Gdańsku, mogącej przerabiać 6 mln ton ropy rocznie.
Obecnie Lotos, jako większościowy udziałowiec spółki Petrobaltic, ma jedynie dostęp do niewielkich złóż na Bałtyku. W ubiegłym roku firma ta dostarczyła Lotosowi 190,6 tys. t ropy. W planach ma uruchomienie produkcji w kolejnych złożach.
Informacje o transakcji z firmą Noreco nie zapobiegły spadkowi notowań akcji Lotosu. Walory gdańskiej firmy straciły na wartości 2,7 proc., i na zamknięciu sesji płacono za nie 26,95 zł.Morze Północne stało się celem Lotosu, kiedy sukces odniosło tam Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Firma za prawie miliard złotych kupiła udziały w złożach Skarv i Snadd. Będzie z nich mieć 5,4 mld m sześc. gazu w ciągu kilku lat. PGNiG ma też szanse na pozyskanie złóż w Afryce Północnej.