W czwartek rada nadzorcza Orlenu może podjąć decyzję o jego odwołaniu. Nie jest to jednak przesądzone, choć pewnym kandydatem na jego miejsce od dawna jest Jacek Krawiec. Właściwie nie chodzi już o to, czy Jacek Krawiec zastąpi Wojciecha Heydla, ale kiedy to nastąpi.
Punktu „zmiany w zarządzie” nie ma co prawda w programie najbliższego posiedzenia rady spółki. Może jeszcze pojawić się, pod warunkiem że zyska poparcie wszystkich jej członków. Tymczasem – jak wynika z nieoficjalnych informacji – przynajmniej dwie z ośmiu osób nie będą chciały go udzielić. Najpewniej będą to „przedstawiciel PSL” Krzysztof Kołach oraz przewodniczący rady Maciej Mataczyński, który kierował radą koncernu także w poprzednim składzie, gdy ta w konkursie w maju wybrała Heydla na prezesa. Krzysztof Kołach może sprzeciwić się pomysłowi dyskusji o odwołaniu prezesa, bo nieoficjalnie mówi się o poparciu PSL dla Heydla. O tym, iż we wrześniu Wojciech Heydel może stracić pracę, pisaliśmy w „Rz” miesiąc temu.
2 mln zł - na takie odszkodowanie może liczyć Wojciech Heydel, jeśli rada odwoła go jutro ze stanowiska
Nie wiadomo, jaki mógłby być formalny powód wniosku o odwołanie prezesa. W praktyce chodzi o to, że nie ma porozumienia miedzy nim a pierwszym wiceprezesem – Jackiem Krawcem, który od dawna był typowany przez Skarb Państwa na szefa koncernu. Ten były szef Impexmetalu i Elektrimu, mimo że w maju przegrał rywalizację z Heydlem, i tak trafił do zarządu PKN. Minister skarbu skorzystał z przysługującego prawa i powierzył mu funkcję wiceprezesa.
W czwartek szykuje się więc swoista próba sił. Członkowie rady nadzorczej muszą jednak pamiętać, że odwołanie Wojciecha Heydla oznacza dodatkowe koszty. Ma on trzyletni kontrakt, za którego wcześniejsze rozwiązanie przysługuje odszkodowanie (w grę wchodzi przynajmniej 2 mln zł).