Wskazuje na to odpowiedź na artykuł we wtorkowej „Rz”, jaką otrzymaliśmy od rosyjskiego Gazprom Exportu. „Uważamy, że dostawy gazu od Gazprom Exportu mogą być realizowane, gdy RosUkrEnergo zakończy dostawy do Polski i zostanie podpisany nowy załącznik do rosyjsko-polskiej międzyrządowej umowy z 1993 roku” – czytamy w informacji.
[wyimek]9 mld m sześc. gazu kupujemy w ciągu roku od Gazpromu. Krajowe wydobycie pokrywa jedną trzecią potrzeb[/wyimek]
Chodzi o umowę, zgodnie z którą Polska do 2020 r. ma zapewnione stałe dostawy gazu rosyjskiego. Wynoszą one ok. 7 – 8 mld m sześc. rocznie, ale są już teraz niewystarczające. Tymczasem umowa na dodatkowe dostawy zawarta przez PGNiG ze spółką RosUkrEnergo (należy ona w połowie do Gazpromu) wygasa z końcem 2009 r. Bez jej przedłużenia – a jak wskazuje informacja strony rosyjskiej, bez ustępstw nie będzie to możliwe – Polska stanie wobec problemu braku 2,5 mld m sześc. gazu w 2010 r.
Prezes PGNiG Michał Szubski już w poniedziałek w rozmowie z „Rz” stwierdził, że taka groźba deficytu jest realna, tym bardziej że strona rosyjska od kilku miesięcy nie chce rozmawiać o nowej umowie.
Wczorajsza informacja z Gazpromu może wskazywać na to, czego obawiali się do dawna eksperci – że Rosjanie będą chcieli wykorzystać niekorzystną dla Polski sytuację i próbować zmieniać wieloletni kontrakt na naszą niekorzyść. Prezes Szubski nie chce tego komentować. – Informację Gazpromu można interpretować na dwa sposoby. Albo rzeczywiście chodzi o zmiany w umowie wieloletniej, bo nie wiadomo, o jaki aneks chodzi , albo jest to sygnał, że strona rosyjska jednak chce rozmawiać o nowej umowie średnioterminowej – uważa.