Przyleci prezydent Lech Kaczyński? Nie przyleci? Dotrą inni prezydenci? Nie dotrą? Urzędnicy podawali sprzeczne informacje, media co chwila podawały nowe sensacje.

Początkowo miał się podobno zgodzić – obok Lecha Kaczyńskiego – także prezydent Litwy Valdas Adamkus. Mowa była też o szefach państwa Bułgarii, Rumunii i Mołdawii. Potem okazało się, że nie będzie najbardziej spodziewanego przedstawiciela Czech, w tym półroczu przewodniczących Unii Europejskiej – ani prezydent, ani premier. I szczyt się „rozsypał”.

Także prezydent Kaczyński zrezygnował z przylotu, jak mówił goszczący w Kijowie szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski – bo „uznano, że takie spotkanie musi być lepiej przygotowane”. Wysłał natomiast do Kijowa swego ministra, Michała Kamińskiego.

Do ukraińskiej stolicy dotarł prezydent Słowacji Ivan Gaszparowicz i premier Mołdawii Zinaida Greceanii. Do późnego popołudnia nie było wiadomo, czy przybyli goście spotykają się z Wiktorem Juszczenką pojedynczo, czy oddzielnie.

Namacalnym efektem spotkania była, jak mówił to minister Kamiński, obietnica Juszczenki, iż „Słowacja zrekompensuje niedobór gazu Słowacji”. Od prezydenckiej inicjatywy odciął się natomiast rząd – wicepremier Hryhoryj Nemyria mówił, że to „nowe przedsięwzięcie”, o którym niewiele wiadomo. Na pewno niedoszły szczyt bardzo skomplikował wizytę ministra Sikorskiego, którego część zaplanowanych spotkań przesuwano lub odwoływano. Późnym popołudniem wiadomo było, że nie będzie rozmów ministra ani z prezydentem Wiktorem Juszczenką, ani premier Julią Tymoszenko. Polski minister wyjaśniał później dziennikarzom, że jak się dowiedział, ukraiński prezydent, premier i szef MSZ spotkali się na nadzwyczajnej, ściśle tajnej naradzie, podobno w jakimś bunkrze...