– Jesteśmy gotowi zainwestować w przyszłość Opla – stwierdził Jaap Timmer, przewodniczący europejskiej organizacji dilerów EURODA po spotkaniu z kierownictwem i radą pracowniczą w Rüsselsheim. EURODA liczy ponad 4 tys. dilerów, którzy zatrudniają 124 tys. ludzi w 24 krajach.
Oficjalnie nie ujawniono ewentualnej formy zaangażowania się dilerów, ale pozostali uczestnicy spotkania uznali przedstawioną ofertę za bardzo interesującą. Według Timmera nie chodzi o kupno bezpośrednich udziałów w Oplu przez sprzedawców samochodów. Bardziej prawdopodobne jest utworzenie funduszu, na który dilerzy wpłacaliby np. po 100 – 200 euro od każdego sprzedanego auta. Sumy te musieliby potrącać ze swej marży. W centrali Opla potwierdzono, że była to jedna z możliwości omawianych na spotkaniu. Zaletą funduszu jest jednak to, że dilerzy nie musieliby wpłacać z góry ustalonych kwot. Wadą – nieduża wysokość wsparcia. Przy założeniu, że na fundusz trafiałoby 200 euro od każdego sprzedanego opla, to biorąc pod uwagę wynik za 2008 r., po 12 miesiącach firma dostałaby 326 mln euro. Tymczasem ten rok z pewnością będzie dużo gorszy, a Opel potrzebuje 3,3 mld euro na normalne funkcjonowanie.
W czwartek przed centralą firmy demonstrowało ok. 18 tys. pracowników, żądając od General Motors (do którego należy Opel) rezygnacji z planów zamykania fabryk w Europie. Tymczasem koncern ogłosił, że w IV kw. stracił 9,6 mld dol., a w całym 2008 r. 30,9 mld. Obroty kwartalne wyniosły 30,8 mld, roczne 152,6 mld. GM wystąpił do rządu o pomoc w wysokości 30 mld dol.