– Na razie nie pracujemy nad zmianą Funduszu Kolejowego w tym kierunku – mówi rzecznik resortu infrastruktury Mikołaj Karpiński. Jak ustaliła „Rz”, ministerstwo czeka na efekty zmian w Krajowym Funduszu Drogowym. Na nowych zasadach zacznie on działać w IV kwartale tego roku. Tyle czasu potrzebuje Bank Gospodarstwa Krajowego, by uzyskać dla KFD kredyty, pożyczki lub wyemitować obligacje.
Do 2015 roku PKP Polskie Linie Kolejowe, spółka odpowiedzialna za budowę i modernizację torów, chce na inwestycje w ramach rządowego programu „Infrastruktura i środowisko” wydać ok. 30 mld zł. Dwie trzecie kwoty wyłoży Unia Europejska. – By sięgnąć po te dotacje, musimy zdobyć resztę, czyli ok. 10 – 11 mld zł. Bez pomocy rządu to się nie uda – mówi „Rz” Zbigniew Szafrański, prezes PKP PLK. – Stąd pomysł, by zadłużyć Fundusz Kolejowy pod jego przyszłe przychody.
W tym roku PKP PLK mogą otrzymać z Unii Europejskiej 1,07 mld zł. Władze spółki deklarują, że wykorzystają całą tę kwotę. Pieniądze na wkład własny mogą pochodzić z kilku źródeł. 460 mln zł na inwestycje PKP PLK zapisano w budżecie państwa na 2009 r. Do tego dochodzi 52 mln zł dotacji rozwojowej. – Mamy też 477 mln zł z tytułu ubiegłorocznego rozliczenia ze spółką PKP Przewozy Regionalne. Ok. 463 mln zł ma też się znaleźć w Funduszu Kolejowym, kolejne 300 mln zł może wpłynąć od przewoźników za korzystanie z linii kolejowych – podlicza prezes Szafrański.
Ta ostatnia pozycja jest najmniej pewna w tej wyliczance. Już pod koniec zeszłego roku płacić za dostęp do torów przestali prywatni przewoźnicy. Kwota zaległości przekroczyła już 40 mln zł i stale rośnie.
PKP PLK nie może wydać wszystkich dostępnych środków na finansowanie tylko inwestycji unijnych. – Nie możemy zaniechać bieżącej modernizacji linii, bo to grozi katastrofą – mówi Zbigniew Szafrański. Już w tym roku spółka musiała wycofać się z kontraktów wartych ok. 500 mln zł. To inwestycje realizowane z środków własnych.