Wysokość amerykańskich żądań ujawnił sam Gazprom w memorandum do przygotowywanej emisji euroobligacji. Amerykański koncern naftowy Moncrief Oil International pozwał nie tylko samego monopolistę, ale i jego spółki córki oraz Gazprombank.
Gra idzie o dostęp do wielkich pieniędzy rzędu 7,5-11,5 mld dol.. Na tyle bowiem wycenione zostały zasoby położonego na zachodniej Syberii złoża Południowo-Rosyjskiego, z którego gaz czerpać ma rosyjsko- niemiecki gazociąg Nord Steam.
Zanim Gazprom zaczął współpracę w tym biznesie z niemieckimi koncernami BASF i E.On związany był z amerykańskim koncernem Moncrief Oil założonym przez miliardera Richarda Moncriefa. Amerykanie są na rosyjskim rynku od ponad 10 lat. Wydobywają kopaliny m.in. ze złóż w Rosji, Kazachstanie i Azerbejdżanie.
Jak podał gazecie „Wiedomosti” prawnik koncernu Marschall Sorsi - 110 mln dol., której Amerykanie żądają od Gazpromu, to zysk, jaki utracili, bo do skutku nie doszła transakcja budowy w USA (konkretnie w Teksasie) terminalu odbioru skroplonego gazu z Rosji. Moncrief Oil miał go zbudować wspólnie z inną amerykańską firmą - Occidental Petrolum. Obie spółki podpisały już umowę.
W zamian za nakłady na budowę (ok. 120 mln dol.) Moncrief Oil miał uzyskać 20 proc. udziałów (z możliwością zwiększenia do 40 proc.) w złożu Południowo-Rosyjskim. Odpowiednią umowę Amerykanie podpisali dziesięć lat temu z szefami spółki-córki rosyjskiego koncernu - Zapsibgazprom. Nigdy nie została zrealizowana, bo Gazprom, jak wyjaśnił Amerykanom, miał utracić kontrolę nad swoją spółką, a gdy ją odzyskał, związał się z niemieckimi koncernami.