Ostatecznie przeważyła decyzja o zachowaniu na wyłączność technologii produkcji małych aut sprzedawanych praktycznie na całym świecie (corsa, chevrolet).
General Motors zależało również na tym, aby pokazać jak szybko był w stanie odzyskać siły po wyjściu z bankructwa zaledwie kilka miesięcy wcześniej, ale były jeszcze i inne powody.
Zaczęło się od dyskusji podczas kolacji 2 listopada, w przeddzień posiedzenia rady nadzorczej GM, którą zaplanowano na 3 listopada w Detroit. Wtedy właśnie David Bonderman, założyciel TPG Capital (jest przedstawicielem Departamentu Skarbu USA) oraz Stephen Girsky, były analityk z Wall Street uznali, że Magna płaci zbyt mało. Chodziło o 450 mln euro w gotówce i 50 mln euro w kredycie, z których znacząca część miała być przeznaczona na inwestycje w Rosji. W tej kolacji uczestniczył również przewodniczący rady, Ed Whitacre, który początkowo zajmował neutralne stanowisko, a potem włączył się do dyskusji, z zastrzeżeniem jednak, że skoro kolacja była prywatnym spotkaniem, więc nie zgadza się na cytowanie jakichkolwiek jego wypowiedzi.
Jednakże jeszcze rano 3 listopada nic nie wskazywało, aby 13-osobowa rada, w skład której wchodzi również prezes GM, Fritz Henderson miała podjąć inną decyzję, niż sprzedanie 55 proc udziałów w Oplu kandyjsko- rosyjskiemu konsorcjum Magna/Sbierbank. Był o tym przekonany także Carl-Peter Forster, prezes GM Europe, który w tym właśnie tonie wypowiadał się we wtorek rano we Frankfurcie (różnica czasu, miedzy Detroit a Frankfurtem, to 7 godzin).
Wtorkowe spotkanie rady rozpoczęło się od prezentacji Hendersona przedstawiającej obecną sytuację Opla i GM, która jednak nie zakończyła się rekomendacją sprzedaży. Ostatecznie jednak, jak wyniki z nieoficjalnych informacji jednogłośnie zdecydowano, że Opel zostaje w GM. Zarząd i rada zdecydowały również, że europejska część GM jest w stanie funkcjonować nawet bez 1,5 niemieckiego kredytu, z którego wykorzystane zostało 900 mln euro. Podczas wczorajszej telekonferencji z dziennikarzami, wiceprezes GM ds. rozwoju i główny negocjator, John Smith zapewniał, że brano również pod uwagę poprawiającą się sytuację na rynkach samochodowych i lepsze, niż oczekiwano wyniki samego Opla.