– Ankara jest nie tylko trzecim największym klientem Gazpromu (po Ukrainie i Niemczech – red.), ale także języczkiem u wagi w projekcie budowy gazociągu South Stream. To po dnie tureckich wód terytorialnych w Morzu Czarnym ma iść gazociąg południowy – wyjaśnia „Rz” Witalij Kriukow, główny specjalista od rynku paliw w firmie inwestycyjnej IFD Kapitał w Moskwie. – Turcja przystąpiła do projektu jako ostatnia i z wielkimi oporami, bo wspiera też konkurencyjny unijny projekt Nabucco. Dlatego dostała największe ulgi.
W swoim piśmie korporacyjnym Gazporm podaje, że turecki państwowy operator Botas może bez kary zmniejszyć zakupy rosyjskiego gazu aż o 75 proc. w stosunku do rocznej wielkości wynikającej z kontraktu. Jednocześnie Rosjanie liczą na wzrost dostaw w tym roku ponad zakontraktowane 30 mld m sześc.
[wyimek]30 mld m3 gazu mają kupić w tym roku Turcy w Rosji[/wyimek]
Inni najwięksi klienci Gazpromu – niemieckie E.ON Ruhrgas, RWE i Wingas, włoska Eni i austriacki EconGas – jeszcze w 2009 r. zwrócili się do Rosjan o obniżkę cen i poluzowanie warunku take or pay (bierz lub płać). Dawał on spółkom możliwość zmniejszenia zakupów tylko o maksymalnie 10 proc. Za większe redukcje obowiązywały kary umowne. Mimo to w 2009 r. Gazprom sprzedał w Europie o prawie 12 proc. gazu mniej, a obroty zmniejszyły się o ponad 37 proc., do 40 mld dol.
Eni, które jest partnerem Gazpromu w spółce South Stream AG, dostało obniżkę obowiązkowego wykupu bez kary do 70 proc. kontraktu na okres do trzech lat. Po 2012 r., jak dowiedziała się gazeta „Kommiersant”, spółka powinna kupić to, czego nie wykupiła w poprzednich latach.