Według nich kupno Polskich Linii Lotniczych LOT – a taką możliwość rozpatruje zarząd Turkish Airlines – nie jest potrzebne. Na przejęcie TA ma pieniądze – zapasy gotówki na koniec ubiegłego roku wynosiły ponad 700 mln dolarów. A pierwszy kwartał 2010 roku przyniósł firmie dalsze 34 mln dol. zysku netto. „Naszym zdaniem Turkish Airlines rosną i tak w szybkim tempie, więc jakiekolwiek przejęcie innego przewoźnika w tej chwili mogłoby nie tylko okazać się kosztowne i czasochłonne, ale również wyhamować rozwój” – czytamy w raporcie UniCredit datowanym 6 maja 2010.
Zdaniem analityka rynku lotniczego Uwe Weinricha przeszkodą w takiej transakcji byłaby też odmienna kultura korporacyjna Turkish i LOT. „Naszym zdaniem zarząd TA zdaje sobie sprawę z tego zagrożenia, ale nie wyklucza takiej ścieżki rozwoju” – czytamy.
[wyimek]168 mln zł straty zanotowały w 2009 r. Polskie Linie Lotnicze LOT[/wyimek]
Jednocześnie analitycy uważają, że to nie kultura korporacyjna tureckiego przewoźnika byłaby przeszkodą. Widzą np. sens współpracy z małymi liniami w regionie. Przypominają, że Turkish ma już sprawnie funkcjonujące joint venture z Lufthansą – wspólną linię czarterową Sun Express, w której Turcy i Niemcy mają po 50 proc. udziałów. Ta linia, która zajmuje się głównie przewozami turystów niemieckich na tureckie wakacje, przy przychodach w wysokości 209 mln dol. wypracowała w 2009 roku 9 mln dol. zysku.
Raport sugeruje, że jeśli Turkish Airlines koniecznie chciałby mieć partnera, to najlepszy byłby tu rosyjski Aerofłot. Takie rozwiązanie jest mało prawdopodobne, bo linie te należą do dwóch rywalizujących ze sobą sojuszy lotniczych: Aerofłot do SkyTeamu, gdzie liderem jest Air France/KLM, Turkish do Star Alliance. Zmiana sojuszu jest kosztowna i trudna organizacyjnie (m.in. wprowadzenie nowego systemu rezerwacyjnego).