[i]Korespondencja z Brukseli[/i]
Reforma przewiduje powołanie Europejskiej Rady Oceny Ryzyka Systemowego, która ma ostrzegać przez zagrożeniami makroekonomicznymi. W jej skład wejdą prezesi banków centralnych 27 państw członkowskich, szefowie krajowych nadzorów finansowych oraz trzech nowych unijnych instytucji nadzorczych, a także przedstawiciel Komisji Europejskiej. Powstaną też trzy instytucje nadzorujące sferę mikro, czyli banki, ubezpieczenia i instytucje rynku kapitałowego. W ich skład wejdą szefowie krajowych nadzorów nad poszczególnymi rynkami, a szefami zostaną osoby niezależne. Nowe instytucje nie zastąpią krajowych nadzorów, bo będą się zajmować tylko instytucjami, które działają w więcej niż jednym państwie UE. Wymieniałyby się informacjami, koordynowałyby działania, a w razie sporu pomiędzy nadzorami różnych krajów miałyby pełnić funkcję instytucji arbitrażowych. Z prawem wydawania zaleceń dla nadzorów państw członkowskich.
Ostatecznie zatwierdzona struktura nowego nadzoru jest zbliżona do propozycji Komisji Europejskiej, która z kolei opierała się na projekcie przygotowanym przez grupę unijnych mędrców finansowych. Jej szefem był Francuz Jacques de Larosiere, były prezes MFW, a jednym z członków Leszek Balcerowicz. Najważniejszą zmianą dokonaną przez KE było przyspieszenie projektu. De Larosiere proponował ostrożnie, żeby nastąpiło to w 2012 roku, Bruksela przyspieszyła prace i instytucje ruszą rok wcześniej. W dalszej części prac projekt trafił do Parlamentu Europejskiego, który domagał się zwiększenia kompetencji nowych instytucji kosztem krajowych nadzorów. Ostatecznie jednak bezpośrednia kontrola i podejmowanie decyzji pozostały w gestii narodowej.
– Osiągnięto kompromis między tymi, którzy chcieli jednolitego europejskiego nadzoru, a tymi, którzy proponowali więcej współpracy krajowych instytucji – uważa Philip Whyte z londyńskiego instytutu CER. Według niego na pewno nowa struktura ułatwi zarządzanie kryzysem w instytucjach ponadnarodowych. – Może pozwolić uniknąć w przyszłości powtórki z Fortisu – uważa ekspert. Gdy belgijski bank popadł w kłopoty, nadzory Belgii, Francji i Holandii próbowały szybko zabezpieczyć interesy swoich klientów i inwestorów, nie bacząc na przyszłość banku.
W debacie nad projektem wiele zastrzeżeń zgłaszała Wielka Brytania. – Bała się, że pod pretekstem kryzysu Niemcy i Francja zrealizują swoje odwieczne marzenia o zwiększaniu regulacji w tych obszarach, które z kryzysem nie miały nic wspólnego – uważa Whyte. Ostatecznie jednak Londyn zgodził się na kompromis.