Aż 31 mld zł armia planuje wydać na nowe uzbrojenie do 2018 roku. Teraz proporcje budżetowych wydatków na wojskowy sprzęt są korzystne dla polskiej zbrojeniówki. Z wyliczeń Ministerstwa Obrony Narodowej wynika, że z 4,1 mld złotych zaplanowanych na modernizację w tym roku, 2, 6 mld złotych trafi do krajowych firm tzw. przemysłowego potencjału obronnego. 1,1 mld zarobią „cywilne” spółki, które zaopatrują armię w sprzęt logistyczny, a jedynie 400 mln (bez rat za samoloty F-16) zł wyniosą należności za dostawy broni kontraktowanej za granicą.
– Jesteśmy zainteresowani zamawianiem uzbrojenia w naszym kraju, bo liczy się pewność dostaw, dostępność serwisu. Ale armia, która używa broni nie tylko na ćwiczeniach, musi mieć najlepszy, niezawodny sprzęt, bo to kwestia bezpieczeństwa żołnierzy – twierdzi gen. Czesław Piątas. Wiceminister obrony narodowej nie pozostawia wątpliwości, że w razie niespełnienia przez krajowe firmy tych wymagań wojsko zakontraktuje sprzęt za granicą. Armia podnosi poprzeczkę, a polskie firmy zaczynają mieć poważne kłopoty ze spełnieniem wyśrubowanych jakościowych oczekiwań. – Bumar, krajowy potentat zbrojeniowy, uskarża się na kryzys i przeciwności losu. Nie proponuje jednak armii nowych technologii – narzeka Paweł Poncyljusz, b. wiceminister gospodarki. Poseł Prawa i Sprawiedliwości nie kryje rozczarowania. – Bumar wciąż nie ma innowacyjnych produktów i sukcesów eksportowych. Wystawia państwowej zbrojeniówce fatalne świadectwo – ocenia Poncyljusz.
[wyimek]160 mld zł wyda armia na modernizację w najbliższych trzech dekadach[/wyimek]
– Trudna przebudowa grupy Bumar, skupiającej 23 spółki zbrojeniowe, była koniecznością – broni swoich dokonań szef koncernu Edward E. Nowak. Twierdzi, że grupa wydaje co roku coraz więcej na badania i rozwój. W zamian oczekuje wieloletnich zamówień i stabilnych umów z wojskiem. – Bardzo niepokoją nas także wszelkie rządowe zapowiedzi zmiękczania zasad wydawania pieniędzy na armię – mówi Nowak.
Majstrowanie przy budżecie obronnym to niejedyne zagrożenie dla przyszłości słabych polskich firm zbrojeniowych. O wydatkach na bezpieczeństwo decydują teraz suwerennie poszczególne kraje Wspólnoty. Bruksela forsuje jednak otwieranie wspólnego rynku uzbrojenia. Wkrótce może się więc okazać, że pieniądze polskim spółkom sprzątną sprzed nosa zagraniczne koncerny, które biją je na głowę i konkurencyjnością, i potęgą kapitałową.