Jeden z pozwów złożonych w Kalifornii, do którego dotarła AFP stwierdza, że technicy największego na świecie producenta samochodów odtworzyli problem nagłego niezamierzonego przyspieszania, który doprowadził do ogłoszenia akcji serwisowej dotyczącej niemal 10 mln pojazdów.
„Na podstawie tego odtworzenia przez swych techników Toyota postanowiła, że w interesie klientów jest odkupienie przez nią pojazdu, co w praktyce oznacza, że Toyota postanowiła wycofać z rynku pojazd z tym problemem, którym nie można było obarczyć klienta” — stwierdza pozew. – „A dodatkowo, aby ukryć tę wadę Toyota postawiła jako warunek odkupienia pojazdu, by jego właściciel podpisał umowę o poufności i zgodził się nie występować do sądu”.
Pozew stwierdza również, że Toyota rozmyślnie ukryła tę informacje przed amerykańskim urzędem bezpieczeństwa ruchu drogowego NHTSA i w zeznaniach w Kongresie.
- Im głębiej kopiemy w fakty związane z Toyotą, tym więcej pojawia się obciążających dowodów na to, że Toyota była świadoma tej kwestii i nie działała odpowiedzialnie — stwierdził mecenas Steve Berman. — Ustalenie, że kupowali samochody z wadami i nie pozwalali ich właścicielom mówić o tym co przeżyli, jest w najlepszym razie zadziwiające, a w najgorszym niegodziwością — dodał prawnik.
Sama Toyota oświadczyła, że „szybko i sumiennie sprawdza wszelkie informacje klientów o niezamierzonym przyspieszaniu jej pojazdów” oraz że jej „inżynierowie nie byli w stanie powtórzyć warunków takiego przyspieszania”.