Brakuje narodowych czempionów w unijnym przemyśle

Koncepcje tworzenia narodowych czempionów w krajach unijnych najczęściej się nie powiodły. Wiele firm otrzymało miliardy euro pomocy, a potem zbankrutowało

Publikacja: 04.11.2010 03:25

Brakuje narodowych czempionów w unijnym przemyśle

Foto: Bloomberg

Dyskusja o tworzeniu narodowych czempionów przetoczyła się przez Europę lata temu. Ale metodą prób i błędów politycy i podatnicy zrozumieli, że rząd nie jest w stanie wybrać właściwej firmy do promowania.

– Nawet jeśli w danym momencie firma odnosi sukcesy, to od momentu, gdy zaczynamy ją chronić, ma mniej motywacji, by poszukiwać kapitału, nowych technologii, staje się mniej efektywna – mówi „Rz” profesor Carlo Altomonte z Uniwersytetu Bocconi w Mediolanie. – W latach 80. Wielka Brytania chciała mieć swój flagowy koncern samochodowy British Leyland – przypomina Altomonte. Dostała wielkie pieniądze od państwa, mogła pochwalić się kultowymi markami, jak Jaguar, Rover czy Mini. Ale nie wytrzymała konkurencji międzynarodowej. Firma ostatecznie stała się własnością Chińczyków. W Wielkiej Brytanii pozostały fabryki i po zmianach kapitałowych produkcja i eksport samochodów wzrosły.

Wiele ofiar pochłonęła też próba stawienia czoła potędze IBM. Francja inwestowała w Bulla, Brytyjczycy w ICL, a Włosi w Olivetti. Dziś żadna z tych firm już nie istnieje. – Jedynym przykładem sukcesu w tworzeniu narodowych czempionów jest Airbus – podkreśla prof. Henning Klodt, ekspert Instytutu Gospodarki Światowej (IfW)

w Kilonii. Według niego tajemnicą udanego przedsięwzięcia jest specyfika branży lotniczej: tylko kilka liczących się firm, siły rynkowe nie działają w pełni, a przewoźnicy są ciągle powiązani z rządami. Spółka kapitału pochodzącego z różnych krajów może liczyć na zamówienia od ich narodowych przewoźników.

Jak zauważa Klodt, w Niemczech nie ma firmy wybranej przez rząd na narodowego czempiona. – Była taka próba w przeszłości w przemyśle stoczniowym ze spółką ThyssenKrupp Marine Systems. Teraz jest po kawałku sprzedawana, właśnie część kupił inwestor z Abu Dhabi – mówi ekspert IfW.

We Francji retoryka narodowych czempionów jest ciągle obecna, ale w praktyce rząd, podobnie jak inne w UE, nie jest w stanie chronić swoich firm przed konkurencją. Obowiązują go unijne przepisy o zakazie pomocy państwa, poza wyjątkowymi przypadkami, i regulacje dotyczące fuzji i przejęć. – Można próbować sztuczek. Danone zainwestował w biznes gier losowych, który nie podlega regułom wspólnego rynku. I teraz może być chroniony przed przejęciami – mówi Altomonte. Ale według niego to jest wszystko, co Francja faktycznie zrobiła, jeśli chodzi o ochronę narodowych czempionów. Reszta to retoryka bez szans na realizację, jak choćby pomysł pomocy dla koncernów samochodowych, ale pod warunkiem przeniesienia produkcji do Francji.

Jak podkreślają eksperci, zadaniem rządów nie jest identyfikowanie i promowanie narodowych czempionów, bo każde takie działanie odbywa się kosztem innych przedsiębiorstw. Analitycy z branży przemysłowej zgadzają się jednak, że rząd może pomagać tym przedsiębiorstwom, które chcą rosnąć i zwiększać swoje szanse na rynku zagranicznym, tak że w końcu niektóre z nich zyskują miano narodowych czempionów. – Bardzo dobrze robią to Niemcy. Stwarzają dostęp do kapitału, wspierają badania i rozwój. Do tego system ustalania płac drogą układów zbiorowych sprawia, że nie rosną one szybciej niż efektywność produkcji. Wreszcie rząd promuje niemieckie koncerny za granicą – mówi profesor Altomonte. To zresztą robi też rząd francuski, np. w Chinach. Hiszpania też jest skuteczna w promowaniu swoich firm w Ameryce Łacińskiej, np. Telefoniki w Brazylii.

Wiele państw promuje inwestycje w badania i rozwój. Co ciekawe, francuska Agencja Innowacji w Przemyśle początkowo preferowała duże firmy z myślą tworzenia narodowych czempionów. Teraz 100 proc. jej pożyczek trafia do małych i średnich przedsiębiorstw.

[i]Anna Słojewska z Brukseli[/i]

Dyskusja o tworzeniu narodowych czempionów przetoczyła się przez Europę lata temu. Ale metodą prób i błędów politycy i podatnicy zrozumieli, że rząd nie jest w stanie wybrać właściwej firmy do promowania.

– Nawet jeśli w danym momencie firma odnosi sukcesy, to od momentu, gdy zaczynamy ją chronić, ma mniej motywacji, by poszukiwać kapitału, nowych technologii, staje się mniej efektywna – mówi „Rz” profesor Carlo Altomonte z Uniwersytetu Bocconi w Mediolanie. – W latach 80. Wielka Brytania chciała mieć swój flagowy koncern samochodowy British Leyland – przypomina Altomonte. Dostała wielkie pieniądze od państwa, mogła pochwalić się kultowymi markami, jak Jaguar, Rover czy Mini. Ale nie wytrzymała konkurencji międzynarodowej. Firma ostatecznie stała się własnością Chińczyków. W Wielkiej Brytanii pozostały fabryki i po zmianach kapitałowych produkcja i eksport samochodów wzrosły.

Biznes
Łączą się dwaj najwięksi operatorzy telewizji kablowej w USA
Biznes
Postulaty gospodarcze kandydatów na Prezydenta. Putin nie przyleciał do Turcji
Biznes
Brytyjski koncern Jaguar nie planuje produkcji samochodów w USA
Biznes
Tysiące dronów Macierewicza wreszcie dolecą. MON kupuje Warmate’y
Biznes
Sankcje na Rosję uzgodnione. Kolejne setki miliardów dla USA