Sposób eksploatowania przez przewoźnika silników samolotów A380 jest częścią szerszego postępowania wyjaśniającego, dlaczego doszło do wybuchu w silniku Trent 900 produkcji Rolls-Royce'a. Jednocześnie trwa badanie elementów jednostki napędowej. Australijscy eksperci przekazali do Wielkiej Brytanii główną część silnika. Fragment turbiny i dane z czarnych skrzynek pechowego samolotu będą badane w ośrodku producenta w Derby. Może to potrwać rok.
Uszkodzony silnik został zbadany w Singapurze z użyciem sondy; w najbliższych dniach zostanie rozebrany na części dla dokładniejszej analizy. Jednocześnie trwają poszukiwania reszty turbiny, która najprawdopodobniej spadła na indonezyjską wyspę Batam.
Dziennik „The Australian” podał z kolei, że Qantas używał wyższą od konkurentów maksymalną siłę ciągu silników A380, co mogło doprowadzić do wibracji rezonansowych, a te z kolei spowodowały pęknięcia przewodów olejowych. Większą siłę ciągu 72 tys. funtów, o 3 tys. mniejszą od wartości granicznej dla tych silników i zgodną z instrukcją o warunkach eksploatacji, stosowano w niektórych startach superjumbo latających między Los Angeles, Sydney i Melbourne — dodaje dziennik powołując się na anonimowych inżynierów.
Prezes Qantas, Alan Joyce przyznał, że silniki używały nieco większą moc od zainstalowanych w samolotach Lufthansy czy Singapore Airlines, ale miały certyfikat na funkcjonowanie na takim poziomie.
Eksperci z branży lotniczej uważają, że właśnie ta dodatkowa siła ciągu w samolotach Qantasa może być powodem awarii i uziemienia jego wszystkich superjumbo na dodatkowe dwa-trzy dni testów. — Te silniki są poddawane bardzo wielu testom zanim wchodzą do eksploatacji i jestem pewien, że RR ćwiczył je z siłą ciągu większą o 10 proc. od normalnego użytkowania — mówi Jeff Jupp z Królewskiej Akademii Inżynieryjnej i dawny dyrektor techniczny w Airbusie. — Jest też możliwe, że Qantas używał tych silników bliżej granicy ich możliwości i dlatego miał problemy z ich wcześniejszym zużyciem w porównaniu z innymi przewoźnikami — dodał.