Sprzedaż nowych aut w styczniu, zgodnie z przewidywaniami, poleciała w dół. W pierwszym miesiącu tego roku zarejestrowano (firmy monitorujące rynek podają od teraz dane o rejestracji, a nie sprzedaży – tak się robi w Europie Zachodniej) 19 966 samochodów osobowych. To prawie 9 proc. mniej niż w styczniu 2009. Za to od grudnia 2010 r. miniony miesiąc oddziela głęboka przepaść: sprzedaż okazała się słabsza o ponad 21,5 tys. sztuk. To spadek o prawie 52 proc.

Straciła większość importerów. Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, w styczniu, w porównaniu z rokiem wcześniejszym, zmalały rejestracje 13 spośród 20 największych pod względem sprzedaży marek. Wynik pierwszej w rankingu Skody jest o 11,6 proc. gorszy niż przed rokiem, trzeciego w kolejności Fiata o 20,6 proc., czwartej Toyoty – o 16,2 proc. Potężne tąpnięcie odnotowała Honda, która zarejestrowała 560 aut wobec blisko tysiąca rok wcześniej. Niewiele mniejszy spadek – ponad 38-procentowy – miał Seat. O jedną czwartą zmalała liczba rejestracji Mitsubishi.

Komu się poprawiło? Na pewno Dacii, gdzie wzrost rejestracji sięga 80 proc., ale marka rok temu sprzedała niewiele. Mocny prawie 55-procentowy wzrost odnotował Chevrolet, który zwiększył udział w rynku z 2,2 do 3,7 proc. Dobre wyniki wypracował także Hyundai: w styczniu zarejestrowano 1236 aut tej marki w porównaniu z 1058 rok wcześniej.

Takiej sytuacji branża na pewno się spodziewała. Likwidacja z końcem roku kratki pozwalającej odliczyć VAT tak podkręciła spiralę zakupów, że niektórym importerom (Audi, BMW, Peugeot) zabrakło najbardziej popularnych modeli. Już w październiku sprzedaż podskoczyła o jedną piątą rok do roku i blisko 10 proc. w porównaniu z wrześniem. W grudniu była od tej sprzed roku wyższa już o jedną czwartą.

Tak zły jak styczeń może być tymczasem cały kwartał. Samar prognozuje, że w 2011 roku sprzedaż aut może spaść o 5 – 10 proc.