Rz: W Polsce mamy obecnie najwyższy poziom inflacji od dziesięciu lat na poziomie ponad 4 proc. Czy powinniśmy się niepokoić?
Eric Chaney:
Podczas kryzysu Polska była czynnikiem stabilizującym w Europie Środkowej. W przeciwieństwie do innych rynków wolniej, ale jednak, rośliście. Obserwowany obecnie wzrost inflacji jest etapem procesu dostosowawczego, który jednocześnie oznacza spowolnienie popytu wewnętrznego. To jednak naturalne, nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka.
Czy wciąż trudna sytuacja na peryferiach Europy: w Grecji, Irlandii, Portugalii, wpłynie na nastawienie inwestorów do rynków wschodzących Starego Kontynentu, czy zniechęci ich do lokowania kapitału np. w Polsce?
Trzeba zrobić rozróżnienie między światowymi rynkami wschodzącymi, które do pewnego stopnia korzystają na tej sytuacji, ponieważ oferują lepszy zysk w stosunku do potencjalnego ryzyka, a krajami rozwijającymi się Europy Środkowej i Wschodniej. Z jednej strony jesteście zaprzeczeniem tego, co się dzieje w Grecji, zatem Polska zyskuje w oczach inwestorów. Z drugiej jednak – zawsze pozostaje potencjalna możliwość zarażenia się krajów regionu poprzez zawirowania na rynku bankowym. Rynki w ogólnym rozrachunku dużo większą wagę przykładają jednak do podstaw funkcjonowania danej gospodarki.