Nie ze względu na rekordową liczbę gości, szczególny, przedwyborczy okres, obecność tylu prezydentów, premierów, ministrów i przedstawicieli biznesu. Nie. Myślę, że tym, co będzie wyróżniało tegoroczne krynickie debaty, będzie coraz bardziej natarczywe pytanie o przyszłość światowej gospodarki. Ktoś powie, że w ciągu tych 20 lat wielokrotnie już kryzys zaglądał w oczy gościom tej górskiej miejscowości. Tylko że jego widmo nigdy nie było tak groźne i tak bliskie jak dziś. Skoki cen walut, euforia przeplatana z rozczarowaniem, nadzieja na zyski i niepokój o jutro, ucieczka do złota i franka – raz robiąca wrażenie spokojnego odwrotu, a raz panicznej rejterady – tak wygląda gospodarcza codzienność.
Na tym nie koniec. Nie widać na razie, i to chyba najbardziej dramatyczne, dobrego scenariusza wyjścia z zapaści. Coraz bardziej prawdopodobne bankructwo Grecji, kłopoty Włoch, Portugalii czy Hiszpanii – to fakty, które też niewątpliwie będą miały wpływ na gospodarki krajów Europy Środkowej i Wschodniej.
Wszystkie te niepokoje da się chyba sprowadzić do prostego pytania: kto zapłaci za obecne długi. Przyszłe pokolenia? To nieodpowiedzialne. Podatnicy? Ale którzy i dlaczego? Zachodni styl życia – cel, do którego tak powszechnie się dąży – kosztuje coraz więcej.
I nikt nigdzie nie chce się pogodzić z jego radykalnym obniżeniem. Nic dziwnego, że długi publiczne rosną niepowstrzymanie.
Pojawiają się też próby znalezienia odpowiedzi. Niedawno taką propozycję zgłosili wspólnie kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy. Według nich odpowiedzią na potencjalny kryzys mogłoby być stworzenie wspólnego rządu dla krajów strefy euro. Na czym miałby on polegać? Kto by go powoływał? Jaka byłaby jego demokratyczna legitymacja? I czy wyborcy w krajach zagrożonych bankructwem rzeczywiście byliby skłonni podporządkować się jego decyzjom, jeśli byłyby one dla nich bolesne? Do tej pory nie wymyślono skuteczniejszego narzędzia zapewnienia społeczeństwom bezpieczeństwa i rozwoju niż państwo narodowe. Czy próba jego zastąpienia nie jest przedwczesna?