Linie lotnicze mają na swoim sumieniu ok. 2 proc. światowych emisji dwutlenku węgla. Dlatego Komisja Europejska postanowiła włączyć je do obrotu prawami do emisji CO2. Europejscy przewoźnicy protestowali, Amerykanie byli oburzeni, ale to Chińczycy w ostatni poniedziałek zapowiedzieli, że zabraniają swoim liniom płacić za emisje w UE i wszystko wskazywało na to, że szykuje się międzynarodowa awantura, bo unijny przepis miał równolegle zostać zaskarżony w Światowej Organizacji Handlu (WTO).
Nowe koszty obciążały przede wszystkim europejskich przewoźników, którzy funkcjonują pod największą presją kosztową i tracą zwłaszcza wobec linii z Bliskiego Wschodu. Dla średniej europejskiej linii, jak LOT, roczny koszt tak pomyślanej ochrony klimatu wynosiłby 100 mln dol.
12 euro miała średnio kosztować każdego pasażera doliczana do ceny biletu opłata od emisji dwutlenku węgla
Teraz Jos Delbeke, dyrektor generalny, zajmujący się zagadnieniami ochrony środowiska w KE, nie ukrywa, że zastanawia się, w jaki sposób rozładować narastający konflikt z największymi partnerami handlowymi. Jak przyznał, na razie zamierza zasugerować warunkowe zawieszenie części obowiązujących przepisów, na mocy których linie lotnicze miały handlować emisjami do czasu, aż zostanie na świecie wypracowany inny doskonalszy sposób dbałości o środowisko. – Jesteśmy gotowi zaakceptować takie rozwiązanie – mówił Delbeke. Jego zdaniem byłoby najlepiej, gdyby zostało ono wypracowane w ramach International Civil Aviation Organization (ICAO), a czas na to jest do zakończenia tegorocznego lata. W tej sytuacji UE zawiesiłaby wszystkie płatności, jakich domagała się od linii lotniczych do 30 kwietnia 2013 roku. – Sześć miesięcy to wystarczający czas – mówi Delbeke. I przyznaje, że system, który obowiązuje od 1 stycznia 2012 r., nie jest doskonały.
Równolegle w Parlamencie Europejskim toczy się dyskusja na temat tego, jak powinna się zachować Unia Europejska w sytuacji, kiedy przewoźnicy z innych kontynentów nie zgodzą się płacić za zanieczyszczanie środowiska naturalnego – ujawnił Peter Liese, deputowany z Niemiec. Jego zdaniem najlepiej byłoby wprowadzić przepisy za pośrednictwem którejś z międzynarodowych organizacji lotniczych. – Może one będą miały jakiś dobry pomysł dotyczący tej trudnej sprawy – mówił. Tyle że najpotężniejsza z nich – IATA – mimo że nie neguje udziału branży w emisji CO2, to kategorycznie sprzeciwia się decyzjom Brukseli.